Pytanie do specjalisty 2025. Przyzwyczajenie, taki zwyczaj, nałóg…
prof. Napoleon Waszkiewicz
Gościem prof. Kochanowicza podczas ostatniej audycji Pytanie do specjalisty był prof. Napoleon Waszkiewicz kierownik Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Cykl audycji “Pytanie do specjalisty” powstał dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w ramach zadań publicznych w sferze ochrony i promocji zdrowia na realizację w 2025 roku.
Dzisiaj porozmawiamy o naszych przyzwyczajeniach – czy to taki zwyczaj, czy to już nałóg i wymaga szczególnej naszej atencji, terapii. Przyzwyczajenie – co to takiego jest?
Wedle powiedzenia to jest druga natura człowieka. Ale jest to jakiś rytuał, jakaś stałość, jakiś harmonogram. On po coś jest. To zjawisko w naszej psychice jest wytwarzane po to, żeby było nam lżej. Przyzwyczajenie jest takim ustrukturyzowaniem naszych codziennych postępowań, jakiegoś myślenia, zmagań, żebyśmy się czuli w miarę bezpiecznie. Czyli jak mamy porządek, to ok, jakoś ten dzień mija. Bo część osób musi mieć nadaną swoją strukturę. Np. w przypadku osób palących, palenie jest nałogiem, początek jest czasami socjalny – takie wyjście na papierosa, przyzwyczajenie, aby coś zrobić, jakąś strukturę temu nadać. I chyba wszystkie nasze czynności trochę tego wymagają. Nasza psychika, taka jest. Np. czasami psychoza jest po coś potrzebna, bo dużo się dzieje wokół niebezpiecznych rzeczy – wybuchła wojna, była pandemia – i wiele osób zaczyna panikować. I wtedy ta teoria spiskowa przychodzi na pomoc. To nie jest dobra pomoc, ale ta teoria spiskowa powoduje, że się w tej głowie zaczyna układać, że z jakiegoś powodu to się dzieje i wtedy nam jest łatwiej. Tak samo tutaj, przyzwyczajenie daje nam jakąś strukturę, a w strukturze lepiej się czujemy niż w chaosie.
Przyzwyczajenie do papierosa to nałóg i jeszcze zdrowiu mocno szkodzi, może lepiej przyzwyczaić się do porannego spaceru kilkadziesiąt minut po osiedlu?
To już jest jednak wysiłek, już trzeba się trochę z tym pozmagać. Przyzwyczaić się do prostych rzeczy i przyjemnych, jest troszkę łatwiej. To jest tak, jak czasem ktoś mówi, że „podbiegnę trochę i mało płuc nie wypluję, a zapalę papierosa, nic się nie dzieje” i w ten sposób usprawiedliwia swoje palenie. To oczywiście bzdura, palenie jest niezwykle szkodliwe. Fajnie by było, gdybyśmy taki wysiłek codzienny mieli w przyzwyczajeniu, ja bym też bardzo się cieszył, gdybym tak miał na co dzień, natomiast nie jest to łatwe, bo to wymaga jednak zaangażowania. Coś, co nie wymaga zaangażowania i jest rytuałem, jest łatwiejsze.
Czyli przyzwyczajeniem może być rzecz pozytywna dla naszego organizmu, ale też i negatywna.
Tak. I zależy od nasilenia.
Jak przekłuć to w rzeczy pozytywne dla naszego życia? Bo to, że zaczniemy palić, z kimś wychodzimy na papierosa, jest to jakaś przerwa w pracy, zajęcie rąk, ale konsekwencją tego jest znaczny uszczerbek na zdrowiu. Jak sprawić, żeby te przyzwyczajenia były pozytywnym aspektem?
Przede wszystkim trzeba wiedzieć, które są zdrowe, które nie. To jest jedna sprawa, ale też jest tak, że nawet te co są zdrowe, jeżeli są w nadmiarze, to nie są zdrowe. My mówimy np. o zjawisku ortoreksji, czyli tego zdrowego odżywiania, które już wchodzi w takie trochę patologiczne postrzeganie wszystkiego. Bo jeżeli wszystko poświęcamy po to, żeby zdrowo jeść, to się okazuje, że zaniedbujemy całą resztę. To wtedy już się staje patologią. Bo wiadomo że np. pomidory są zdrowe, ale gdybyśmy jedli je wiadrami i cały dzień, to na pewno będziemy mieć inne niedobory. Ale też możemy się nieco struć tym wszystkim.
I jeszcze mieć za dużo potasu, co w niektórych schorzeniach może się okazać kłopotliwe. Czyli zdrowe odżywianie w nadmiarze będzie szkodliwe.
Tak jak wysiłek fizyczny. Wielokrotnie opisywane były takie sytuacje, gdzie osoba, która dużo biega, ćwiczy, ćwiczy coraz więcej, bo wydzielają się wtedy tzw. hormony szczęścia: endorfiny, a więc pochodne opioidowe, ale też wiele innych neurotransmiterów, jak dopamina. One powodują w naszej głowie to, że jak zwolnimy, to wtedy źle się czujemy. I wiele osób, które bardzo dużo biega, bardzo dużo ćwiczy, podczas odstawiania tej nadmiernej aktywności fizycznej może przypłacić to depresyjnością, gorszym samopoczuciem, brakiem energii. Było kiedyś takie doświadczenie, gdy szczurom dano do wyboru kokainę i kołowrotek do biegania. Część szczurów wybrała kokainę, ale większość wybrała ten kołowrotek, bo się okazuje, że jak one tak mocno biegały cały czas i nie zabierano im tego, to wytwarzały w sobie takie ilości tych opioidów, tych endogennych substancji uzależniających, że podczas wstrzyknięcia im substancji antagonistycznej, czyli nartrexonu, dostały objawów abstynencyjnych opioidowych. Czyli tak naprawdę powstał zespół abstynencyjny.
Czy jest jakaś recepta, żeby to zdrowe odżywianie, zdrowa aktywność ruchowa, zdrowy wysiłek nie zaczęły nam szkodzić? Jak mamy rozpoznać, że przesadziliśmy?
Myślę, że pomoże nam w tym całe otoczenie, bo jeżeli ktoś poświęca na jedną czynność bardzo dużo czasu, to na pewno jeżeli żyje się razem z rodziną, są znajomi, przyjaciele, to na to zwrócą uwagę. Bo coś jest nie tak, poświęcasz na to dużo czasu, a nas zaniedbujesz. Albo gdy ktoś nie pojawi się w pracy, bo ćwiczy albo idzie szukać zdrowego odżywiania, to na pewno to w jaki sposób zostanie zauważone. Jeżeli jest tak, że ktoś izoluje się, to może też warto zainteresować się, że może trochę za dużo czegoś w jego życiu, kosztem relacji.
Czy raczej się koncentrujemy na spostrzeżeniach innych, czy sami na sobie?
To nie jest łatwe, bo jeżeli ktoś idzie w takie robienie czegoś za dużo, to znaczy, że on tego nie widzi, czy już tego jest za dużo. Wtedy otoczenie może pomóc. Chyba że taką osobę spotkają konsekwencje, to wtedy ewentualnie może taka refleksja przyjść. Np. dziewczyna albo chłopak kogoś zostawi, bo uzna, że jest mniej ważny niż na przykład siłownia.
Nadmierna aktywność ruchowa i zdrowe odżywianie oraz nałogi: papierosy, alkohol to trochę przeciwstawne czynności, a jednocześnie mające wspólny mianownik przyzwyczajenia. Dlaczego tak jest?
Tym wspólnym mianownikiem jest ucieczka od czegoś, czyli od trudnych jakichś przeżyć, przemyśleń, emocji. Jeżeli ktoś zaczyna uciekać np. w nałóg, hazard, to znaczy, że mu z czymś ciężko i w związku z tym ucieka w coś, żeby tego nie przeżywać, bo wtedy będzie myślał o czymś innym. I to jest zazwyczaj jedna z najważniejszych przyczyn w ogóle wszystkich uzależnień. Ten mężczyzna, który idzie do garażu sobie niby majsterkować, okazuje się, że tak naprawdę nic nigdy specjalnego nie zmajsterkował, ale dużo leży przy tym puszek piwa. Może okazać się, że to jest po prostu rodzaj ucieczki, bo ciężko mu na przykład w relacji, albo coś z dziećmi się dzieje, a nie za bardzo potrafi rozmawiać o tym. Bo nie jest łatwo powiedzieć to, co się czuje. Nie rodzimy się z tą umiejętnością. W związku z tym część osób po prostu ucieka. Można też np. uciec w pracę, w Japonii jest nawet zjawisko karoshi – śmierć przez pracę. Część osób przychodzi do mnie i mówi: moje dziecko jest uzależnione od komputera. To nie jest biologiczne uzależnienie, ale jest to rodzaj ucieczki. Wtedy zawsze pytam, co tam może być atrakcyjnego. A bo on nie ma kolegów, nie ma koleżanek, ale z kimś tam rozmawia przez ten komputer, nie widzą siebie nawzajem, ale wspólnie grają online. Czyli boi się wejść w taką relację, boi się porozmawiać twarzą w twarz, ale łatwiej jest w tym komputerze znaleźć sobie jakiegoś sprzymierzeńca, kogoś, kto będzie razem spędzał czas i może być nawet tak, że ta osoba będzie tęsknić do tej drugiej osoby, mimo że jej nigdy na oczy nie widziała, ale sobie rozmawiali, pisali różne teksty. Jest to też rodzaj ucieczki. Tu mi ciężko podejmować jakieś wyzwania, być blisko drugiej osoby, ale mogę być w taki bezpieczny sposób, w tym komputerze. To jest ucieczka, ale jeżeli ktoś spędza 10 czy 20 lat w taki sam sposób, to wchodzimy już w nałóg, czyli już nam ciężko bez tego, inaczej sobie nie radzę. To jest tak jak z uzależnieniem w rodzinie od alkoholu – jeżeli ktoś obserwował przez 30-40 lat, że tato czy mama, jak mają stres czy problem, to wieczorkiem piją sobie winko czy piwo na tak zwane odstresowanie, to przy swoich najmniejszych problemach zaczyna robić to samo. Bo behawioralnie obserwował to przez 30 lat, jest wyuczony tego, jak to się robi. To się bardzo ładnie niestety utrwala i żeby się tego pozbyć, trzeba pójść na terapię i swoje schematy myślowe trochę przełamać. Ale trzeba to zauważyć, a żeby to zauważyć, to czasami ktoś musi w tym pomóc.
Terapia czy leki?
Wszystko zależy. Terapia zawsze, bo leki same nie usuną przyczyny, natomiast czasami tak silne przeżycia mogły być, że takie naruszenie tego uporządkowania, tego codziennego schematu może skutkować ogromnym niepokojem u tej osoby. W związku z tym czasami możemy włączyć leki na początku, żeby ta osoba w ogóle zniosła tą terapię, żeby się skoncentrowała, żeby się nie bała. Teraz są psychoterapie nawet wspomagane psychodelikami. Ja też bardzo często o tym mówię. To jest trochę droga na skróty, ale osoba, która miała bardzo duże przeżycia, które byłoby ciężko wyciągnąć w trakcie takiej terapii, może je przeżyć trochę bezpieczniej pod osłoną farmakologiczną. Ma to sens, ale trzeba się wciąż jeszcze przyglądać, czy to nie jest właśnie trochę droga na skróty. Bo to jest jak danie osobie, która pije alkohol leku, który blokuje metabolizm, czyli ma wtedy większego kaca po nawet małej ilości alkoholu. W związku z tym ta osoba nie będzie piła, ale przyczyny picia nie zostały ruszone, tylko objaw przez jakiś czas pohamujemy.
Czyli w terapii nałogów większe znaczenie ma dotarcie do przyczyny tego, co zainicjowało nasze zachowania, czy to nadużywanie alkoholu, czy nadmierną aktywność fizyczną. Wydawałoby się, że takie odstawienie, zablokowanie, po jakimś czasie spowoduje, że my się do tego przyzwyczaimy, przerwiemy to błędne koło i będziemy wyleczeni.
Wiele osób przychodzi i mówi, że przecież ja tyle mu powtarzam: nie bądź pijakiem, nie bądź ćpunem. Ale cóż to jest za motywacja „nie bądź”. Jeżeli to jest brane, bo to coś daje, to odstawienie tego nie spowoduje, że ta osoba będzie się czuła lepiej, wręcz będą jeszcze objawy abstynencyjne, czyli będzie gorzej się czuła. Natomiast same niebycie osobą uzależnioną, to nie jest żadna motywacja do trzeźwienia, bo jak ktoś przerywa te czynności, to się tworzy tak zwana pustka. Dlatego, że to wypełniało życie. Terapia pozwala uporządkować pewne rzeczy, w rodzinie, czy w relacjach, i w te puste miejsce, które się tworzy po odstawieniu tej substancji,wchodzi coś, co w zamian będzie też w miarę atrakcyjne. Może dana osoba nigdy nie potrafiła wcześniej powiedzieć: chciałbym porozmawiać, wyjaśnimy pewne rzeczy i wtedy ta pustka zostaje zapełniona przez inne emocje, które są w miarę atrakcyjne tej osobie, czyli odbudowanie pewnych relacji. To daje terapia. Natomiast samo danie tabletki nie odbuduje naszych relacji. Możemy wiadro leku wziąć, ale nie pokonamy naszych trudności. Tabletka nie wyjaśni za nas problemów rodzinnych.
Najczęściej mówimy o uzależnieniu od alkoholu, nikotyny, a co w tej chwili dominuje? Czy są jakieś nowe substancje psychoaktywne? Co jest takim największym wyzwaniem dla psychiatry?
Wciąż chyba jednym z największych wyzwań są niestety te stare nałogi, bo nikotyna jest coraz bardziej powszechna. Spośród wszystkich badań określających, która substancja jest najbardziej szkodliwa na świecie, jednoznacznie wszyscy badacze wskazują alkohol. Dlaczego? Dlatego, że od ponad 30 do 50% samobójstw i prób samobójczych jest popełnianych pod wpływem alkoholu, ponad 50% zabójstw i rozbojów jest dokonywanych pod wpływem alkoholu. Czyli niewątpliwie jest to ta pierwsza najbardziej szkodliwa substancja. Nikotyna zbiera bardzo duże żniwo chorób, trudności różnego rodzaju. Tu są też duże trudności w odstawieniu, mówimy m.in. o tym behawioralnym, bo mamy w tej chwili dostępne różne nikotynozastępcze środki, są nawet takie inhalatory, które naśladują papieros, z samą nikotyną, i okazuje się, że ten gest palce-usta zwielokrotnia sukces zostawienia nikotyny. Czyli tu też mamy nałóg tego ruszania ręką, wychodzenia na tego papierosa, mimo że ktoś już przyjmuje zdrowszą formę nikotyny. Tylko musi to być kupowane w odpowiednich, certyfikowanych miejscach. Elektroniczne papierosy są o ponad 95% zdrowsze niż zwykłe, także podgrzewacze tytoniu są wielokrotnie bardziej zdrowsze niż te zwykłe papierosy.
Ale cały czas prowadzą do uzależnienia.
Tak, ale do mniejszych szkód, bo to jest tak zwany program redukcji szkód. To jest tak jak dawanie osobom uzależnionym od fentanylu, heroiny, np. metadonu – to powoduje, że jest mniejszy rodzaj uzależnienia. Ktoś to dostaje i nie ma szkód pozostałych – nie sprowadza sobie z internetu jakichś niewiadomego pochodzenia rzeczy. W związku z tym nie zatruje się bardziej. To jest tak zwana redukcja szkód.
Na kolejnym miejscu wśród uzależnień jest marihuana. Później są stymulanty, bardzo dużo mefedronu jest w Polsce, ale też w Europie. To jest stymulant, który tak jak pochodne amfetaminy, aktywuje bardzo mocno.
W niektórych krajach zaczyna się legalizować tzw. miękkie narkotyki. U nas legalnie można kupić w sklepie, po skończeniu 18 lat, alkohol i wyroby tytoniowe. Czy narkotyki można leczyć legalnymi narkotykami?
Chyba w Austrii heroinę można legalnie stosować w uzależnieniu od opiatów. Nie jest to złe. U nas również na przykład, kogoś, kto jest uzależniony od takich krótko działających substancji, które powodują tak zwany szybki haj i szybkie uwalnianie się od tego, w związku z tym trzeba to wziąć ponownie, przedstawiamy na długo działające substancje, bo one nie dają tego poczucia euforii, tego haju. W związku z tym łatwiej się je odstawia. Przestawiamy z krótkich benzodiazepin na substancje, które działają dłużej, bo łatwiej je później odstawić, więc to ma sens. To tak zwane programy substytucyjne.
Ale też można za wiele dopuścić. Mamy w tej chwili doświadczenie w krajach zachodnich, np. w Holandii gdzie były sklepy typu coffee shopy z powszechnie dostępną marihuaną, którą każdy mógł zapalić. Zaobserwowano jednak, że niestety jak to jest dostępne powszechnie, to przyjeżdżają różne osoby, które palą i rozrabiają. I dochodziło do różnych wybryków. Zdelegalizowano więc takie palenie i sprzedaż osobom, które są spoza tego terenu.
U nas mamy w tej chwili w legalnej sprzedaży nikotynę i alkohol. I mamy odzyskiwane po części przynajmniej pieniądze z tego na gotową profilaktykę. Natomiast na inne substancje nie mamy, w związku z tym, przy dopuszczeniu kolejnych substancji na rynek, tak naprawdę byśmy odroczyli o wiele lat pomoc tym osobom.
A czy skutkiem zalegalizowania sprzedaży różnego rodzaju substancji nie jest wzrost liczby osób uzależnionych, co też przekazują koledzy psychiatrzy z Niderlandów.
Jest i przyjeżdżają też do nas stamtąd pacjenci, na przykład Polacy, którzy wyjechali i stwierdzili, że tam jest prawdziwa wolność. To korzystają z tej wolności i przyjeżdżają tutaj potem się leczyć. Pamiętam takiego chłopaka, który naczytał się, że marihuaną można leczyć. Rzeczywiście, jest medyczna marihuana, jest kilka wskazań, na które rzeczywiście ona pomaga, ale nie jeżeli jest nieodpowiednio użyta i nie przez lekarza zapisana, tylko kupiona gdzieś tam w sklepie. Ten chłopak najpierw palił marihuanę, później stwierdził, że dużo jest piśmiennictwa na temat grzybków psylocybinowych i zaczął jeszcze grzybki do tego brać. Przyjechał w ogromnej psychozie, z takim wyniszczeniem organizmu, był bardzo chudy.
W przypadku wielu z tych substancji, szczególnie tych nowych substancji psychoaktywnych, które wchodzą na rynek, nie wiemy do końca, czym to grozi. Producentem są Chiny, to trafia najpierw do Meksyku, a następnie do Stanów Zjednoczonych, ale też dostaje się do całej Europy. U nas jest mniejszy problem z pochodnymi fentanylu, w Stanach Zjednoczonych dużo większy, u nas z kolei mamy duży problem ze stymulantami. Największe fizyczne uzależnienie mają opiaty: pochodne fentanylu, oksykodon. To są substancje niezwykle silnie uzależniające. I najbardziej uzależniają, nawet bardziej niż alkohol i benzodiazepiny.
Te dramatyczne obrazki ze Stanów Zjednoczonych też nam grożą?
Tam od bardzo wielu lat jest ten tak zwany opioidowy kryzys. Bardzo ciekawe jest to, że my jako Europa nie przejmujemy tego. Tam około 5% społeczeństwa nadużywa albo jest uzależnionych od opioidów. U nas to jest jedna dziesiąta tego. U nas częściej używane są katynony jak mefedron –nowe substancje psychoaktywne, tam z kolei syntetyczne cannabinoidy, czyli pochodne marihuanowe, ale syntetyczne. Problem polega na tym, że my nie wiemy, gdzie te substancje się umiejscowią w organizmie. Jest taka stara substancja psychoaktywna fencyklidyna, która kiedyś była używana przez hippisów. Zaobserwowano, że ona osadza się skumulowana w tkance tłuszczowej. I ktoś np. po kilku tygodniach czy miesiącach stosowania stwierdza, że już nigdy więcej tego nie dotknie, ale idzie na siłownię, spala tłuszcz i się okazuje, że to bardzo wyzwala z tkanki tłuszczowej fencyklidyny i taka osoba ma flashbacki. Mnóstwo tego typu substancji ma ryzyko występowania flashbacków, bo one gdzieś się kumulują, niedokładnie wiemy jeszcze, gdzie. Niektóre mogą w mózgu, niektóre w tkance tłuszczowej, niektóre w innych narządach. I na przykład długa monotonna jazda samochodem, czyli zmniejszenie tej aktywności czołowej, czasami powoduje, że ten flashback wychodzi. A taka psychoza, wiadomo, że może być groźna.
Czy możemy powiedzieć, że są jakieś typy osobowości, które mają skłonność do uzależnienia? Czy da się zaobserwować, że np. nastolatek wykazuje jakieś cechy i rodzice, dziadkowie, powinni już zawczasu zwrócić uwagę na takie zachowania, aby może przeciwdziałać uzależnieniu?
To jest bardzo fajne pytanie, bo rzeczywiście można podzielić sposób uzależnienia, w zależności od cech osobowości. Na pewno takie dwie grupy da się jednoznacznie wydzielić. Pierwsza to osoby, które nie radzą sobie ze stresem, a stres to są też relacje, to, co się dzieje w pracy, w domu, i taka osoba żeby uwolnić się od tego stresu np. chwyta za alkohol albo za leki uspokajające. Ona już później nie zaśnie bez tego, czyli dokonuje się fizyczne uzależnienie. Czyli są cechy lękowe, albo takie, które powodują, że ta osoba łatwo się stresuje. Tu można zawczasu postarać się dowiedzieć, co się takiego dzieje, dlaczego ktoś np. obawia się powiedzenia „nie”. Chodzi o to, żeby tego się nie bać. I taka osoba, która przeżywa stres, bardziej ma predyspozycje do środków uspokajających.
Z kolei osoby, które mają predyspozycje do depresyjności, do zmniejszenia aktywności, wspomagają się często środkami stymulującymi. A najbardziej powszechną substancją stymulującą na świecie jest kofeina. 85% z nas jest uzależniona od niej.
Ale jak dzień rozpocząć bez kawy.
Ja też piję kawę i też nie wiem. Moje śniadanie jest typowo francuskie, jakaś bułeczka i kawa z mlekiem. Uwielbiam to i ciężko by mi było się tego wyzbyć.
Interniści wręcz mówią, że kawa wpływa bardzo pozytywnie na nasze naczynia, nasze serce, a pan profesor chce powiedzieć, że to jest substancja, od której możemy się uzależnić.
Tak ja pamiętam takiego chłopaka, który wypijał 6 litrów dziennie napojów energetycznych i w pewnym momencie przyszedł do nas leczyć się, bo zaczął do niego mówić jego własny ząb. A czy kofeina jest szkodliwa czy nie? Wszystko zależy od ilości. Jeżeli to jest jedna kawa to ok. Ale jeżeli ktoś pije 10, bo uważa że ma taką potrzebę, to może warto się przyjrzeć, co się takiego dzieje. Może czuje się smutny, depresyjny, bez energii i w związku z tym ratuje się tą kofeiną. To są te osoby, które chwycą za kofeinę, za stymulanty, amfetaminę, mefedron, kokainę, pochodne stymulujące. Czyli te cechy osobowościowe są predysponujące do takiej lekkiej depresyjności. Ale depresyjność może też wynikać z trwającego wiele lat stresu, który zaczyna wyczerpywać. W związku z tym ta osoba nie ma energii, czyli tak zwana lękliwość przechodzi już w depresję.
Podsumowując – są dwie populacje. Jedna redukuje sobie stres substancjami typu alkohol i benzodiazepiny, a ta druga bierze aktywujące substancje, bo nie ma energii. I czasami się nie zastanawia co się takiego dzieje, że tej energii też nie ma. Może warto pójść i to skonsultować.












