Psycholog dobry na…
mgr. Milena Grabińska
Gościem prof. Jana Kochanowicza podczas ostatniej audycji Pytanie do specjalisty była mgr. Milena Grabińska psycholog z Centrum Zdrowia Psychicznego przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.

Cykl audycji “Pytanie do specjalisty” powstał dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w ramach zadań publicznych w sferze ochrony i promocji zdrowia na realizację w 2025 roku.
Mam pewien niepokój rozmawiając z psychologiem. Czy to jest tak, że państwo rozmawiając z kimś od razu oceniacie profil rozmówcy?
Ja wiem, że jest taki mit, że gdy ktoś wchodzi do gabinetu psychologa, to my od razu wiemy, co się z nim dzieje. Ale tak nie jest. Psycholog chce dopiero poznać, z czym pacjent do niego przychodzi, z jakim problemem. I nie jesteśmy osobami, które oceniają.
Jak się zostaje psychologiem?
Psycholog to osoba, która skończyła pełne pięcioletnie studia i uzyskała tytuł magistra. Są to szkoły i publiczne, i prywatne, mające akredytację by nadawać tytuł magistra psychologii.
Kiedy warto zdecydować się na skorzystanie z pomocy psychologa?
Kiedy pojawia się taka myśl, że chciałbym z kimś o czymś porozmawiać, albo gdy nie możemy o czymś porozmawiać z bliskimi, bo się wstydzimy, krępujemy – wtedy to dobry moment, aby pójść właśnie do psychologa.
Z jakimi problemami najczęściej pacjenci się zgłaszają do Centrum Zdrowia Psychicznego przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku?
Najczęściej to obniżony nastrój, brak chęci życia, brak celu w życiu, problemy z koncentracją, skupieniem, nadmiernym rozmyślaniem. Także poczucie bycia w pędzie, pogoń za jakimiś celami życiowymi – najczęściej są to osoby przepracowane, przemęczone.
Lekarz internista wypisuje tabletki, chirurg operuje, a co robi psycholog?
W zależności od potrzeby pacjenta. Zajmujemy się taką reorganizacją życia, pomyśleniem o tym, co można zmienić, nad czym popracować, czy np. nie zmienić pracy, bo czujemy się wypaleni, nieakceptowani. To takie rzeczy na tu i teraz, co możemy zadziałać. Ale to także pomoc w poszukiwaniu celów życiowych, rozmowa o tym, co wydarzyło, że nie wiemy, w którą stronę pójść. Pomagamy też poradzić sobie z napięciem, stresem. W dzisiejszych czasach wiele osób jest zestresowanych, zapominamy o takiej higienie: odpoczynku, śnie, relaksacji. Możemy też pokierować na leczenie specjalistyczne, czyli na terapię uzależnień, osoby uzależnione.
Jak wygląda taka wizyta u psychologa? Co nas tam czeka?
To luźna rozmowa. Wypytujemy pacjenta o objawy, od kiedy występują, czy są obciążające na co dzień. Np. o epizodzie depresji możemy mówić, gdy objawy trwają ponad dwa tygodnie.
Chcemy poznać, z czym pacjent przychodzi. To rozmowa nie oceniająca, ale pełna empatii, zrozumienia, wyrozumiałości. I na pewno z naszych ust nie może paść sformułowanie: weź się w garść, weź się ogarnij.
Ale to wydaje się takie naturalne, aby tak właśnie powiedzieć.
Raczej psycholog tak nie powie. On powinien zrozumieć przede wszystkim czemu, a jak nad tym popracować, to już zależy od danej osoby, To indywidualna kwestia. Może to być np. jakaś sytuacja w pracy albo wspomnienia traumatyczne z przeszłości. Psycholog jest na tej pierwszej linii, aby ocenić, co się dzieje z pacjentem, pomóc mu zrozumieć, jakie mechanizmy na niego działają, by sam nauczył się rozwiązywać swoje problemy. W razie potrzeby pacjent jest kierowany do psychoterapeuty, a jeśli jest potrzebna farmakoterapia – do psychiatry.
Psycholog a psychoterapeuta – jaka jest różnica?
Psycholog to osoba, która ukończyła 5-letnie studia magisterskie, natomiast psychoterapeuta to osoba, która ukończyła kurs dodatkowy, po którym jest certyfikat psychoterapeutyczny. Zazwyczaj zajmuje się naszymi emocjami u podstaw, czyli od miejsca, w którym pojawiły się wspomnienia powodujące brak poczucia bezpieczeństwa. Psychoterapeuci są uzupełnieniem psychologów. Mogą być to osoby, które ukończyły studia powiązane ze zdrowiem psychicznym jak pielęgniarka czy pedagog.
Już wiem, że gdy mamy w otoczeniu osobę z obniżonym nastrojem, nie mówimy: weź się w garść. A kiedy doradzić takiej osobie: idź do psychologa?
Kiedy pojawia się izolacja społeczna, odsuwamy od znajomych, rodziny, odkładamy spotkania, szukamy wymówek, by nie przychodzić. Także gdy taka osoba rezygnuje z dotychczasowych zainteresowań. To czynnik, gdy można kogoś skierować na taką konsultację i zapobiec rozwojowi objawów depresyjnych. Albo gdy dana osoba ma problemy ze wstawaniem, wybudzeniem się, bo np. długo nie śpi w nocy i rano ciężko jej wstać. Zaburzenia snu też mogą być komunikatem, że dobrze jest zgłosić się do specjalisty.
Lubimy sobie czasami pospać. Ale jak się wybudzamy, to jak sobie z tym poradzić?
Jeśli to jednorazowe, to bym przymknęła na to oko. Ale jeśli nie śpimy dobrze już miesiąc, nasz sen skrócił się do 3 godzin, bo zasypiamy o 3, a wstajemy o 6, to jest to już komunikat, że mamy problemy z ciągłością snu. Warto iść wtedy do specjalisty, aby poznać genezę tych problemów. Czy są to np. natłoki myśli, które na tyle obciążają mózg, że nie śpimy. Bo jak np. przed wystąpieniem publicznym mamy takie dwie noce rozmyślania, to jest to w granicach normy. Ale jak taka sytuacja trwa powyżej tygodnia-dwóch, warto iść do specjalisty, bo to znaczy, że to napięcie, ten stres jest na wysokim poziomie.
Czy są jakieś normy, ile powinniśmy spać? Przyjęło się, że im osoba jest starsza, tym mniej snu potrzebuje, a młodsi śpią więcej.
U dorosłych powinno to być 7-8 godzin, natomiast w przypadku seniora 6-7 godzin. Ale też wszystko zależy od tego, na ile odczuwany jest dyskomfort. Bo ktoś może śpi 6 godzin i mu za mało, a ktoś inny śpi 10 godzin i też uważa, że to za mało. Nadmierny sen jest też czymś, co odbiega od normy i może męczyć. To indywidualne, na ile to przeszkadza, czy ktoś wstaje wypoczęty, zadowolony, czy jednak jest zmęczony, narasta frustracja, podenerwowanie.
Z tym nadmiernym snem, to też jest problem – takie leniuchowanie i spanie przekraczające
7-8 godzin?
Raz na jakiś czas taki „leniuszek” jest nawet wskazany, jak np. musimy odespać cały tydzień. Śmiało wtedy, korzystajmy. Problem pojawia się, gdy codziennie śpimy po 10-12 godzin. Taka nadmierna senność może być objawem np. depresji.
Stres to nieodzowny element naszego życia, co rusz go doświadczamy. Kiedy trzeba jednak z tego powodu iść do psychologa?
Stres możemy podzielić krótkoterminowy i długoterminowy. Krótkoterminowy to taki, który motywuje do działania, mobilizuje. Np. w szkole jest zaplanowana klasówka za kilka dni, to przez ten czas mogę tym się stresować, ale w trakcie klasówki ten stres powinien już się zmniejszać, a po niej – ustąpić. Natomiast stres długoterminowy zostaje z nami dłużej. Jak w przypadku tej klasówki – pojawiają się myśli, że mogłem bardziej się postarać, lepiej napisać. To myśli, które nas obwiniają i to nas stresuje. Pojawiają się objawy obciążające organizm, jak problemy ze snem, z koncentracją, skupieniem się. Ten stres z czasem zaczynamy odczuwać w ciele, to mogą być nerwobóle, objawy zawału, duszności, zespół jelita drażliwego, bóle kończyn, drętwienie. To oznacza, że ten przewlekły stres zaczyna nas wyniszczać.
Jak sobie najlepiej poradzić z takim stresem? Czy możemy sami tu coś zadziałać?
WHO zaleca, żeby mieć aktywność fizyczną: 150-300 minut w tygodniu, czyli godzina dziennie pięć dni w tygodniu. Już sam spacer może bardzo dużo pomóc w redukcji stresu, to może być np. wyjście do parku, albo przejście się kilku przystanków, zamiast jechać całą drogę do pracy. Słońce też bardzo dobrze działa, pomaga redukować stres. Do tego odpoczynek od telefonu, telewizora, czyli powrót do czytania książek, rozwiązywania sudoku, krzyżówek. Warto znaleźć sobie takie zainteresowanie, gdzie nasz mózg będzie wykonywał jedną czynność przez godzinę, wtedy odpoczywa, regeneruje się.
Spotkałem się z takim zaleceniem, że aby sen miał wartość, pół godziny – godzinę przed pójściem spać trzeba odstawić różne urządzenia elektroniczne, jak komputer, telewizor, smartfon.
Jak najbardziej. Wszystkie te urządzenia, niestety, emitują niebieskie światło, które stymuluje mózg. On jest wtedy nakręcony, a to nie pomaga w odpoczynku, może nasilać bezsenność, wybudzanie w nocy. Przed snem warto odłożyć telefon i skoncentrować się na tym co tu i teraz. Można poczytać książkę, stosować różne rodzaje medytacji -polecam tu np. autotrening Shultza, można też po prostu poleżeć w ciszy te 20-30 minut.
Wizyta w gabinecie psychologa kojarzy się z kozetką, jak to jest w rzeczywistości?
Ta kozetka wywodzi się z nurtu psychoterapeutycznego, zasłynęła u Freuda. Wizyta u psychologa bywa spotkaniem na fotelach, ale zazwyczaj odbywa się na wygodnych krzesłach.
Stres, obniżony nastrój, co jeszcze powinno nas skłaniać do wizyty u psychologa?
Wszystko co nas zaniepokoi z kategorii zdrowia psychicznego np. po stracie, w żałobie, gdy byliśmy świadkiem jakiegoś wypadku, kiedy mamy jakieś trudności w życiu. Do psychologa idzie się po wsparcie, a nawet samo wysłuchanie. Czasem nie chcemy nikogo obciążać swoimi problemami, a psycholog zawsze wysłucha. To nie jest tak, że jak wejdziemy do gabinetu, to od razu mamy „żółte papiery”. To często są zwykłe codziennie rzeczy, które nas przytłoczyły.
A jak psycholodzy doradzają osobom uzależnionym? Tych uzależnień jest bardzo dużo: od alkoholu, tytoniu, narkotyków, środków pobudzających, energetyków.
Przekierowujemy pacjentów do placówek leczenia uzależnień. Coraz więcej jest miejsc specjalizujących się już nie tylko w problemach alkoholowych, ale zajmujących się np. leczeniem fomo – to uzależnienie od social mediów, telefonów. Jest to duży problem wśród młodzieży, ale też pojawia się u dorosłych. W takich placówkach specjalistycznych osoby uzależnione mogą liczyć na kompleksową pomoc, jest tam psycholog, psychoterapeuta, psychiatra, asystenci zdrowienia.
Trwa dyskusja nad zakazem używania w szkołach smartfonów. To dobry pomysł?
Uważam, że mogłoby to pomóc młodzieży w odbudowaniu relacji społecznych z drugim człowiekiem. Dziś młodzi ludzie zapominają, jak rozmawiać z drugim człowiekiem, budować kontakty, znajomości, przyjaźnie. Bez telefonów byliby zmuszeni nauczyć się rozmawiać ze sobą, co jest potrzebne, by mieć relacje społeczne. My jesteśmy istotami społecznymi, lubimy być akceptowani, być w grupie. Jak nie jesteśmy w tej grupie, zaczynamy chorować.
W social mediach tworzymy iluzję grupy, nie ma tych bezpośrednich relacji. Mamy tysiące wirtualnych znajomych, ale z nikim się nie spotykamy. To chyba nie najlepiej wpływa na zdrowie psychiczne.
To niszczące dla nas. Lubię tu powoływać się na Le Bona, który napisał książkę o psychologii społecznej, relacjach społecznych. Otóż do niedawna zakładało się, że social media zapewnią nam kontakt face to face, czyli kontakt w tym samym momencie, z interakcją, gdzie pokazaniem emocji są emotikony. Uważano, że to wystarczy. I tu wchodzi pan Le Bon, który mówi, że jest coś takiego jak ładunek emocjonalny. I my jako ludzie musimy poczuć tego drugiego człowieka, to, że mamy kontakt z drugą osobą i do tego dążymy.
Nawet jedną z form leczenia osób mających problemy depresyjne jest aktywizacja społeczna, czyli zachęcenie, aby zaczęły wychodzić do ludzi: na koncerty, do teatru, kina. Bo tam wszyscy przychodzą w tej samej intencji, my się tym zarażamy i ładujemy się.
Dlatego też kontakt między uczniami musi być bezpośredni, bo to że mam dużo znajomych, nie znaczy, że te znajomości są pogłębione, prawdziwe, że jesteśmy szczerzy. Nie na tym rzecz polega.