Pytanie do specjalisty. Dieta dzieci i młodzieży.
mgr Monika Grabia
Żywienie dzieci było tematem ostatniej audycji z cyklu „Pytanie do specjalisty”. Gościem prof. Jana Kochanowicza była mgr Monika Grabia, doktorantka w Zakładzie Bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku
Posłuchaj tego programu
Studia doktoranckie w Zakładzie Bromatologii, co to takiego?
Doktorat to tak naprawdę krok w naukę, sprawdzenie siebie w roli naukowca, rozszerzenie swoich pasji, a dla mnie przede wszystkim – połączenie tego, co zawsze chciałam robić. Czyli mieć kontakt z pacjentami, ale też pracować w laboratorium. Przed pójściem na studia, zastanawiałam się – dietetyka czy analityka medyczna? Dzięki doktoratowi Zakład Bromatologii stał się dla mnie połączeniem tych dwóch rzeczy – miejscem, gdzie mogę pracować w laboratorium i mieć kontakt z pacjentami.
Czego będzie dotyczyła Pani praca doktorska?
Moja praca doktorska będzie dotyczyła dzieci z cukrzycą typu 1. Chcemy sprawdzić, czy młodzi diabetycy rozwijają się prawidłowo, tak samo jak ich zdrowi rówieśnicy. Będziemy sprawdzać, czy rodzaj insulinoterapii i nowoczesnych technik kontroli glikemii wpływa na stan odżywienia i czy może zapobiec rozwojowi powikłań.
Przy okazji, chciałabym bardzo serdecznie zaprosić do udziału w badaniu dzieci i młodzież w wieku 8-18 lat, u których nie występują żadne choroby przewlekłe, ale też młodych diabetyków typu 1, na darmowe badanie, podczas którego m.in.: wykonamy analizę składu ciała, zbadamy rozszerzony profil lipidowy we krwi (cholesterol całkowity, LDL, HDL i triglicerydy) oraz zawartość pierwiastków, takich jak rtęć, arsen, selen, miedź. Zapraszamy rodziców do kontaktu z Zakładem Bromatologii UMB (tel. 85 748 54 69) lub email: [email protected]
Dzisiejszy nasz temat – żywienie dzieci i młodzieży, budzi dużo emocji. To co można kupić w sklepikach szkolnych, ale i w sklepach, budzi wiele wątpliwości. Czy są jakieś ogólne zasady w przypadku żywienia dzieci, na co trzeba zwracać szczególną uwagę? W przypadku dorosłych są piramidy żywieniowe. Czy jest taka piramida dla dzieci i młodzieży?
Tak, mamy osobną piramidę dla dzieci i młodzieży. Główną zasadą powinno być pięć posiłków dziennie, w podobnym odstępie czasowym. Na pierwszym miejscu, czyli na samym dole piramidy, znajduje się aktywność fizyczna. Jest to bardzo ważne, bo mamy ogromny problem z nadwagą i otyłością już wśród dzieci i młodzieży. Kluczowa jest każda godzina aktywności dziennie. Następnie mamy warzywa i owoce, dobrze aby były w proporcji – ¾ warzyw i ¼ owoców. Należy zwracać na to uwagę, bo dużo łatwiej do diety dziecka przemycić owoc, niż warzywo. Dużą rolę odgrywają też produkty zbożowe, przy czym trzeba zwracać uwagę na to jaki produkt kupujemy, najlepiej żeby był to chleb pełnoziarnisty dobrej jakości, ponieważ ma dużo błonnika pokarmowego, który działa trochę jak taka miotełka w naszych jelitach oraz bardzo korzystnie wpływa na funkcjonowanie naszego przewodu pokarmowego. Ale jest to też produkt, który ma dużo witamin z grupy B.
Jeżeli chcemy wprowadzić ciemny chleb do diety dziecka, róbmy to stopniowo, na początek można wprowadzić np. pieczywo orkiszowe, potem graham, a na końcu żytnie.
Nie możemy zapomnieć w diecie dzieci o produktach nabiałowych, które są dobrym źródłem wapnia. Bardziej stawiamy tu na jogurty naturalne, a nie smakowe, bo zawsze możemy dodać lubiane przez dziecko owoce sezonowe. Jeśli dziecko nie lubi smaku naturalnego jogurtu można też dodać kilka kropel wanilii, to powinno zmienić smak i zapach.
Pamiętajmy również o tym, aby starać się ograniczać słodkie napoje i słodycze.
Na podstawie piramidy jest aktywność ruchowa. Za moich czasów był problem, aby zagonić z podwórka do lekcji, teraz sytuacja jest odwrotna – trudniej wygonić z domu. Czy da się zmotywować dzieci do tej większej aktywności?
Przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę , czy dziecko zbyt często nie prosi o zwolnienie z WF-u. Zachęcajmy je do wychodzenia na plac zabaw, brania udziału w dodatkowych zajęciach ruchowych, jak np. taniec, piłka, czy bieganie.
Dobra czekolada nie jest zła. Na myśl o słodyczach, sam się uśmiecham. Jak jest z nimi? Można trochę na nie pozwolić?
W piramidzie nie ma ich wcale, dlatego powinniśmy je ograniczać, spożywać ich jak najmniej lub wcale. Jeżeli chodzi o słodycze u dzieci, kluczową zasadą, powinno być budowanie zdrowej relacji z jedzeniem. Nie powinniśmy spożywania produktów słodkich łączyć z karą i nagrodą, ani nie łączyć z emocjami, pozytywnymi, ale też tymi negatywnymi. Często gdy dziecku coś się stało, na pocieszenie kupujemy np. lizaka, albo za szóstkę z klasówki w nagrodę otrzymuje czekoladę. Tym samym pokazujemy, że na słodycze trzeba zasłużyć. Od czasu do czasu możemy wspólnie zjeść kostkę czekolady, ale nie codziennie. Uważam, że w rozmowie z dzieckiem nie powinniśmy używać argumentów typu: nie jedz, to niezdrowe; będą bolały cię zęby lub brzuch. Tym sposobem zrzucamy odpowiedzialności na dziecko, a to rodzic jest odpowiedzialny za to co dziecko zje. A takimi słowami uczymy odczuwania poczucie winy, za zjedzenie słodyczy. A poczucie winy, to najgorsza emocja, jaka może towarzyszyć jedzeniu słodyczy, bo jest ono często podłożem do rozwoju uzależnienia od słodyczy lub nadmiernego objadania się nimi.
W reklamach czy sklepikach szkolnych dominują jednak batoniki różnego rodzaju, przedstawiane jako zdrowe przekąski, bo są w nich ziarna czy błonnik. Jak to się ma do żywienia dzieci?
Przede wszystkim powinniśmy dać dziecku alternatywę i nauczyć wyboru. W szkole nie widzimy, jak dziecko się zachowuje, więc warto nauczyć je dokonywania zdrowych wyborów. Aby w momencie sięgania po przekąskę, wzięło tę pełnoziarnistą, zawierającą dużo różnego rodzaju zbóż, nie tylko kukurydzę czy ryż, oraz taką która nie zawiera dużej ilości sodu i cukru.
Poranki mają jednak to do siebie, że czasu brakuje, często dajemy dziecku przysłowiową złotówkę, by kupiło coś sobie na drugie śniadanie. Ale chyba lepiej wstać kilka minut wcześniej i przygotować jakieś produkty?
Jeżeli jest taka możliwość, to warto przygotowywać posiłki w domu. To nie musi być coś skomplikowanego i zajmującego dużo czasu. Można zrobić kotleciki z warzyw z rosołu, makaron z brokułem i kurczakiem, albo placuszki z cukinii lub jabłek. Innym pomysłem może być pokrojenie marchewki czy selera naciowego w słupki, dodać trochę humusu i taki mały lunch szkolny mamy zapewniony. Jeżeli już naprawdę nie mamy czasu na przygotowanie przekąsek, można dać dziecku wafle ryżowe, np. z dodatkiem ziół, pamiętając że jest to produkt mało sycący i kaloryczny. Kolejnym pomysłem może być mieszanka studencka, czyli suszone owoce i orzechy lub chipsy warzywne, np. z buraka, albo batony daktylowe z dobrym składem. Takie rozwiązanie jest dobre tylko wtedy, gdy nie mamy czasu na przygotowanie czegoś dziecku. Na co dzień raczej starajmy się, aby dziecko dostawało produkty domowe, które mają dużo składników odżywczych i nie są mocno przetworzone.
A ile słodyczy może dziecko spożyć w ciągu dnia?
Generalnie jest zasada, że im mniej tym lepiej. Ogólnie mówiąc, mamy cukry naturalne, które naturalnie występują w produktach, czyli np. w owocach jest to fruktoza. Ale są również cukry dodane – czyli dodane przez nas lub producenta. Szczególnie powinniśmy dążyć do ograniczenia cukrów prostych dodanych.
Z pomocą przychodzi WHO, które oszacowało ile cukru można spożyć w miarę bezpiecznie bez szkody dla naszego zdrowia. Jest to poniżej 5 proc. energetyczności całodziennej diety. Np. dwuletnie dziecko powinno spożywać ok. 1000 kcal na dobę, nasze 5% to 50 kcal, czyli mniej więcej ok. 13 g. Często rodzice mówią, że dziecko tyle nie zje w ciągu dnia. Ale czy na pewno? Warto przez kilka dni notować, jakie słodkie produkty zjadło dziecko i sprawdzić. Np. 20 g czekolady mlecznej czyli 1/5 tabliczki, ma już 12 g, tyle samo ma jogurt o smaku truskawkowym, a popularne jajko czekoladowe ma 10 g. Czyli bardzo szybko można przekroczyć tę dopuszczalną ilość.
Mówi Pani, by wybierać jogurty naturalne z owocami, zamiast jogurtów smakowych. Czym one się różnią?
Przede wszystkim ilością owoców. W smakowych jest bardzo mała ilość owoców. Dodając je samemu, wiemy ile ich jest. Także ilość cukru jest znacznie wyższa w jogurcie smakowym w porównaniu z naturalnym. Pamiętajmy, że to co często nazywamy jogurtem owocowym jest tak naprawdę jogurtem o smaku danego owocu.
Jak można ograniczyć cukier w diecie dziecka? Czy to jest możliwe, cukier jest przecież chyba w większości produktów.
Przede wszystkim, jak wspominałam, uczmy prawidłowej relacji z jedzeniem. Pamiętajmy, że dziecko nie jest predysponowane do jedzenia słodyczy, to my je tego uczymy. Warto wspierać samoregulację dziecka, zaufać mu, że zna uczucie głodu i sytości, i samo będzie wiedziało, kiedy przestać jeść.
Nie uczmy tego, że jeżeli dziecko chce zjeść coś słodkiego, to może to zrobić dopiero po obiedzie – bo wówczas będzie to sygnał, że mimo iż już zjadło, to dostanie deser, co może nauczyć objadania się, pomimo uczucia sytości.
Często wnuczek gdy idzie do babci to na dzień dobry dostaje coś słodkiego. Jak można zmienić te nawyki?
Warto tę rozmowę przeprowadzić z dziadkami dużo wcześniej, nie w momencie, gdy dziecko już dostaje coś słodkiego. Np. porozmawiać przed świętami i wytłumaczyć, że wspólnie jemy od czasu do czasu coś słodkiego, ale prosimy by nie uczyć dziecka, że słodycze to prezent. Słodycze to obecnie dostępny produkt, a dziadkowie to często osoby, które kojarzą je z produktem luksusowym i według nich taki rodzaj prezentu to dowód miłości. Można jednak wybrać alternatywę, np. jakąś kolorowankę, czy zabawkę, albo zaproponować babci, aby razem z wnuczkiem wybrali przepis na coś słodkiego, który wykonają razem w domu.
Czy woda jest produktem, który powinno dziecko być w diecie dziecka?
Tak, jest bardzo istotna. Jeśli dziecko nie akceptuje jej smaku, dodajmy cytryny, sezonowe owoce. To trochę zmieni smak i może zachęci do picia.
Jest mnóstwo reklam zachwalających napoje kolorowe. Jakie jest ich miejsce w żywieniu dzieci?
Zdecydowanie nie uczmy dzieci picia słodkich napojów gazowanych. Od czasu do czasu można pozwolić dziecku na szklankę soku owocowego.
Warto zwracać uwagę na to, co dokładnie kupujemy. Mamy nektary, soki i napoje owocowe. W napojach może być mnóstwo dodatków np. barwników, zgodnie z przepisami musi tam być min. 20 proc. soku lub przecieru owocowego. W przypadku nektarów – min. 25 proc. Dlatego warto wybierać soki, bo mamy wtedy pewność, że to sto procent soku/przecieru, bez dodatków.
Zwracajmy też uwagę czy na soku jest oznaczenie NFC – co oznacza, że nie jest on z soku zagęszczonego.
A co z napojami energetyzującymi? One są dostępne także w sklepikach szkolnych, każdy może je kupić.
Najlepiej wyeliminować je z diety dziecka. Napoje te zawierają kofeinę, która jest niepotrzebna dzieciom, dodatkowo mają wysoką kaloryczność i przede wszystkim mnóstwo cukru.
Pytanie od słuchaczki: Ile posiłków dziennie powinno spożywać dziecko w wieku 9 lat?
Trzy główne posiłki: śniadanie, obiad i kolację oraz dwa uzupełniające: drugie śniadanie w szkole i podwieczorek – np. po przyjściu do domu ze szkoły.
Mnie uczono, że podstawą żywienia jest śniadanie. Nie można tego przerzucić np. na obiad?
Pierwsze śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia, po długiej nocy, gdy nic nie jedliśmy. Nie powinniśmy dopuszczać do sytuacji, gdzie duża część posiłku spożywana jest dopiero pod koniec dnia. Największą część tego co chcemy zjeść, powinniśmy spożyć w pierwszej połowie dnia.
Jakie mogą być jeszcze zdrowe przekąski?
Możemy zrobić własne batoniki zbożowe, do których dodamy to, co dziecko lubi. Można zrobić muffinki owocowe lub warzywne, albo szaszłyki owocowe. Czym bardziej kolorowy posiłek, tym chętniej dziecko będzie po niego sięgać. Można również dorzucić trochę orzechów lub chipsów warzywnych.
Samodzielnie wykonane przekąski mogą być nawet taką atrakcją, że mam w pudełku to czego nikt nie ma.
To super pomysł. Jesteśmy przyzwyczajeni, że do dziecko do szkoły dostaje kanapkę. Na pewno z dumą nosiłoby takie pudełko do szkoły, aby móc się nim pochwalić.
Pytanie od słuchaczki: Czy właściwym podejściem do nauki samodzielnego jedzenia jest metoda BLW?
To bardzo dobra metoda, która polega na tym, że dziecko samo wybiera sobie produkt, który chce zjeść, dostaje je na talerzyk, początkowo może jeść rączkami, a potem stopniowo przyzwyczaja się go do używania sztućców.
Są dzieci, tzw. niejadki. Z czego to może wynikać?
Przyczyn tego, że dziecko nie chce jeść, jest wiele. Powinniśmy poszukać pierwotnej przyczyny. Często problem pojawił się już w okresie niemowlęcym, dziecko zjadło coś i zwymiotowało i to zapadło mu w pamięć, a teraz boi się podobnych produktów. Może wcześniej wystąpiły problemy w rozszerzeniu diety, np. była za mało zróżnicowana albo produkty miały nieodpowiednią konsystencję. Dlatego warto by było poznać tę pierwotną przyczynę. Prawdziwa wybiórczość pokarmowa, dotyczy tak naprawdę niewielkiej grupy dzieci.
Kiedy mówimy o neofobii żywieniowej?
Neofobia żywieniowa, jest to lęk przed próbowaniem nowych produktów. Trzeba podkreślić, że to jest naturalny etap rozwoju, który po jakimś czasie zniknie. Pojawia się mniej więcej między 2 a 6 rokiem życia. To naturalny etap, taki mechanizm, który chroni dziecko przed spożyciem nowego produktu potencjalnie niebezpiecznego.
Kiedy w przypadku niejadków powinniśmy się martwić?
Przede wszystkim należałoby sprawdzić czy dziecko akceptuje więcej niż 30 produktów lub smaków. Czy je regularnie i różnorodnie oraz nie ma zaburzeń masy ciała i wzrostu.
Co możemy zrobić, alby dziecko zechciało jeść zdrowe produkty: warzywa, owoce, pieczywo pełnoziarniste?
Przede wszystkim my dorośli musimy zmienić sposób myślenia. Dziecko zanim spróbuje, musi poznać produkt. Można to porównać do sytuacji, kiedy my mamy zawiązane oczy i ktoś podaje nam coś do zjedzenia. Nie widzimy, co chce nam dać, nie wiemy, jakie ma intencje, więc czujemy strach. Dlatego najpierw przedstawmy dziecku produkt. Pójdźmy z nim do sklepu i niech sam wybierze. Znajdźmy trochę informacji o produkcie, wymyślmy przepis, a podczas gotowania rozmawiajmy z dzieckiem – zapytajmy jaki ma zapach i z czym się kojarzy. Wówczas może będzie na tyle zachęcone, że spróbuje.
Zaczynajmy od produktów podobnych. Jeżeli dziecko lubi ogórka, a chcemy wprowadzić do diety paprykę, spróbujmy najpierw zielonej, kolor ma podobny, może dziecko poczuje się zachęcone. Innym pomysłem może być wprowadzenie „kolorowego talerzyka”, który będzie talerzykiem do próbowania.