Czy muszę iść do szkoły jak mam pryszcze?
dr hab. n. med. Hanna Myśliwiec
Ochrona skóry przed słońcem była tematem ostatniej audycji z cyklu Pytanie do specjalisty. Gościem prof. Jana Kochanowicza była dr hab. n. med. Hanna Myśliwiec z Kliniki Dermatologii i Wenerologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Cykl audycji “Pytanie do specjalisty” powstał dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w ramach zadań publicznych w sferze ochrony i promocji zdrowia na realizację w 2024 roku.
Mamy czerwiec, słońce coraz bardziej przypieka, cieszymy się z tego, czekamy na ten czas. Ale czy to dobrze dla naszej skóry?
Lubimy słońce, ja też je lubię, więc nie będę tak całkiem odradzać, ale korzystajmy z kąpieli słonecznych z umiarem, z rozsądkiem, przy zastosowaniu filtrów i pewnych reguł, tak żebyśmy byli bezpieczni. Promieniowanie słoneczne w ok. 7 proc. to promieniowanie ultrafioletowe. Wiemy o nim, że wyrządza duże szkody naszej skórze, powoduje oparzenia słoneczne, przebarwienia, choroby skóry. Wpływa na starzenie się skóry, nowotwory, czerniaka. Jedyne co dobrego możemy o nim powiedzieć, to że wpływa na produkcję witaminy D. Ale gdyby na szali położyć z jednej strony produkcję witaminy D, a z drugiej ryzyko powstawania nowotworów skóry, czerniaka, to ja bym nie ryzykowała.
A czy promieniowanie słoneczne, które dociera do nas przez szybę, też jest ryzykowne?
Tak, też jest ryzykowne. Przez szybę nie przechodzi promieniowanie UVB, czyli to, które powoduje produkcję witaminy D. Natomiast światło UVA, ultrafioletowe, światło widzialne i podczerwone, przechodzą przez szybę okienną. I co więcej promieniowanie UVA jest mniej więcej podobnie aktywne przez cały rok, dlatego osoby szczególnie wrażliwe na promieniowanie słoneczne, również w okresie zimowym, przez cały dzień, nawet będąc w pomieszczeniu, powinny się chronić przed słońcem.
Czy wszyscy są tak samo wrażliwi na słońce? Mówi się np., że osoby o ciemnej karnacji mogą dłużej przebywać na słońcu, a osoby o jasnej skórze, z piegami, raczej go unikać.
To prawda, osoby o tzw. jasnym fototypie, czyli jasnej karnacji, są bardziej narażone na oparzenia słoneczne i występowanie nowotworów skóry. I one same to czują, mówią, że opalają się najpierw „na różowo”. Czyli mają poparzenia słoneczne, a to jest stan zapalny i świadczy o tym, że słońce im nie służy. Osoby o ciemnej karnacji, ciemnych fototypach, są bardziej odporne na promieniowanie słoneczne.
Ale nie tylko to, jaki mamy typ skóry, wpływa na to czy jesteśmy bezpieczni na słońcu. Wpływa na to także wiek – bo wiadomo, że noworodki, niemowlęta i małe dzieci muszą być bardziej chronione. Także osoby po przeszczepach narządów, mają bardzo wysokie ryzyko – ok. 40 proc. będzie miało nowotwory skóry, najczęściej raka podstawno kolczystokomórkowego, ale również czerniaka, w związku z tym powinny się chronić. Jest to spowodowane lekami immunosupresyjnymi, które przyjmują. Na słońce powinny też uważać osoby starsze, nadwrażliwe, chorujące na choroby skóry jak trądzik różowaty, toczeń, inne fotodermatozy. Także wiele osób musi unikać promieniowania słonecznego.
A czy leki mają wpływ na wrażliwość na słońce? Niedawno przeczytałem w ulotce antybiotyku – popularnej doksycykliny, że trzeba unikać słońca. Dlaczego i czym grozi jak wyjdziemy na słońce?
Jest wiele grup leków fototoksycznych, doksycyklina jest tu jednym ze sztandarowych przykładów. Bardzo często powoduje reakcje fototoksyczne. Również inne antybiotyki z grupy ciprofloxaciny i chinolonów, hormony, ale też np. statyny, niesteroidowe leki przeciwzapalne NLPZ (ibuprofen, ketoprofen), leki hormonalne (antykoncepcja, HTZ), niektóre leki przeciwgrzybicze, ale też leki stosowane w leczeniu dermatologicznym, czyli retinoidy i preparaty miejscowe: kosmetyki i kremy zawierające wyciągi roślinne, np. z dziurawca. Ale też niestety kremy z filtrami mogą powodować nadwrażliwość na słońce.
Dziurawiec to dość popularny preparat, na jakie jeszcze rośliny trzeba uważać?
Wiele roślin jest fototoksycznych, mogą silnie działać. To np. stokrotka, nagietek, chryzantemy, nawłoć, pietruszka, seler. Czyli nie tylko barszcz Sosnowskiego, taki sztandarowy przykład rośliny fototoksycznej. Na szczęście nie jest on popularną rośliną.
Czym się objawia kontakt z taką rośliną?
W liściach, rzęskach, łodygach roślin fototoksycznych są furanokumaryny, które powodują reakcję fototoksyczną, wchłaniają się przez skórę. Nawet do dwóch dni po kontakcie z taką rośliną trzeba stosować kremy z filtrem, bo grozi nam ryzyko wystąpienia reakcji fototoksycznej podobnej do reakcji oparzeniowej, czyli stan zapalny, rumień, zaczerwienienie i pieczenie skóry, a następnie wystąpienie pęcherzy wypełnionych treścią surowiczą, spełzających, a więc potem nadżerki, rany, strupy. Przy rozległych powierzchniach skóry narażonych na kontakt z taką rośliną, naprawdę mogą to być poważne reakcje fototoksyczne.
Jak w takim razie bezpiecznie korzystać z kąpieli słonecznych?
Trzeba stosować kremy z filtrem przeciwsłonecznym, to złota zasada. Poza kremami polecamy okulary przeciwsłoneczne, czapki z daszkiem, kapelusze, odzież specjalistyczną z filtrami, czy specjalne ubrania kąpielowe dla dzieci i młodzieży. Trzeba też unikać oparzeń słonecznych.
Jaki krem z filtrem wybrać, aby był dla nas odpowiedni?
Tu jest pewien problem, bo ostatnio mamy w Polsce więcej słońca niż historycznie bywało i mamy narażenie na słońce bardziej nasilone. SPF z liczbami to oznaczenie ochrony przeciwko UVB. Jak mamy duże narażenie słoneczne, czyli intensywnie świeci słońce albo indeks (można to łatwo sprawdzić w internecie przy aplikacjach pogodowych) jest powyżej 4, to ochrona powinna być solidna, czyli SPF 30 i powyżej. Gdy indeks jest 1,2 jest bezpiecznie, 3,4 – powinniśmy stosować ochronę umiarkowaną. Ale na opakowaniu kremu z filtrem powinna też być informacja, że chroni on od promieniowania UVA (może być to oznakowane jako UVA w kółeczku, ale też np. PPD, IPD). Dla osób z fotodermatozami, przebarwieniami, które borykają z fotonadwrażliwością, dodatkowo warto, aby krem chronił też przed światłem widzialnym. Pojawiają się już bowiem pierwsze dowody naukowe na to, że będzie ono nasilało wiele schorzeń, a jego w widmie słonecznym jest powyżej 40 kilka procent.
Wybraliśmy krem z filtrem, jak go stosować? Czy na co dzień wystarczy posmarować to co najbardziej eksponujemy, czyli nos, uszy i kark, czy trzeba jednak zabezpieczyć całą skórę?
Powinniśmy chronić całą skórę eksponowaną, czyli również dłonie, ręce, nogi, jeżeli są odsłonięte,
ale nos, małżowiny uszne, o których często zapominamy, szczególnie u dzieci. Nie jest błędem, aby chronić i tę skórę przykrytą odzieżą. Ważna jest także ilość kremu, bo moce filtra oceniane są na podstawie przykrycia skóry 2 mg kremu. To by oznaczało, że gdybyśmy chcieli posmarować się na plaży, będąc w stroju kąpielowym, to na jedno smarowanie ciała trzeba zużyć ok. 30 ml kremu, czyli nawet 1/4 mniejszej tubki. Czyli tego kremu używamy dużo, nie oszczędzamy. Czasem na filtrach jest też informacja, że jest on wodoodporny. To znaczy, że utrzymuje 50 proc. swojej skuteczności po dwukrotnym zanurzeniu na 20 minut w wodzie. Nie mówimy tu o wycieraniu ręcznikiem. Wytarcie ręcznikiem eliminuje krem, musimy nałożyć go od nowa.
Na opakowaniach niektórych kremów jest czasem informacja, że wystarcza na 2 godziny ochrony. Czy są kremy o przedłużonym działaniu, czy zawsze co 2 godziny podczas ekspozycji na słońce, stosujemy nową warstwę?
Tak, przy kremach z takim oznakowaniem, powinniśmy smarować się co dwie godziny. Takie krótsze działanie dotyczy głównie kremów drogeryjnych. Są też marki apteczne, droższe, które mają badania na 6-8 godzin aktywności. Im filtr bardziej chemiczny, tym szybciej pod wpływem słońca może się rozkładać. Filtry nie są też termostabilne. Czyli jeśli krem z filtrem leżał z nami na plaży w pełnym słońcu, to narażenie na ciepło spowodowało, że te filtry się rozłożyły i nawet jeśli krem ma jeszcze okres ważności dwa lata i zostało go pół w tubce, to za rok ten filtr już będzie nieaktywny. Podobnie jak filtr zostawimy w nagrzanym samochodzie, też przestanie być aktywny.
A co z witaminą D? Jak będziemy stosować te filtry, to będzie się dalej wywarzać?
Okazuje się, że my zwykle nie smarujemy tego kremu z filtrem tyle, jakie są rekomendacje i jakie są badania w warunkach laboratoryjnych i jest wiele badań i dowodów naukowych na to, że takie standardowe stosowanie kremów z filtrem nie obniża produkcji witamy D w skórze na tyle, aby był jej niedobór i niedostatek. Jak ktoś faktycznie bardzo mocno się chroni, i stosuje dużo tych filtrów, to należy witaminę D suplementować.
Zawsze mam obniżony poziom witaminy D, a staram się dużo na słońcu przebywać. Ale ten poziom nie podnosi się.
Trudno powiedzieć, na podstawie badań wydaje się, że 20-minutowa ekspozycja przedramion i twarzy w szczycie nasłonecznienia, czyli w godz. 12-13 w naszych warunkach klimatycznych, powinna wystarczyć aby zabezpieczyć dobową dawkę witaminy D. Ale jeśli po okresie zimowym, gdzie nie suplementowaliśmy witaminy, mamy duży niedobór, jeden dzień ekspozycji na pewno nie wystarczy. Trzeba by kilka dni i wtedy rozpędzona produkcja witaminy D powinna nam jednak spowodować wzrost witaminy do poziomu prawidłowego. Na pewno skóra nie wytworzy witaminy D więcej, niż go potrzebujemy, nie wytworzy się jej za dużo, tylko do wartości prawidłowych. A skąd może być niedobór witaminy D mimo przebywania na słońcu? Być może wpływ mają warunki atmosferyczne, nie ta godzina, zachmurzenie, mogą powodować że ta dawka jest niedostateczna.
Mówimy o słońcu, ale i sztuczne opalanie, w solariach, nadal ma swoich zwolenników.
Solarium to promieniowanie UVA, czyli nie wyprodukujemy tu witaminy D. Czasem pacjenci mówią, że jak wybierają się zimą do Egiptu, to dzięki solarium przygotują skórę na słońce i będzie odporna na promieniowanie słoneczne. Tak nie jest. Kremy z filtrem to właściwa ochrona, solarium nie spowoduje tej ochrony. Poza tym solarium nie daje nam wiedzy, jak duża dawkę UVA przyjmujemy, a na pewno jest ona bardzo duża, bo w naturalnych warunkach promieniowanie UVA nie powoduje ciemnienia skóry. A wysoka dawka promieniowania UVA będzie powodowała starzenie skóry i oczywiście nowotwory skóry.
Są też schorzenia, w przypadku których mówimy o leczeniu światłem. Np. pacjenci z łuszczycą powinni się opalać, co powoduje remisję schorzenia. Słońce czy światło jest też czymś pozytywnym, podnosi nastrój, wydziela się trochę pozytywnych endorfin i hormonów radości życiowej.
Nawet podobno serotonina wydziela się pod wpływem promieniowania słonecznego. Wiele osób na tyle lubi słońce, że mamy nawet osoby uzależnione od opalania, nazywa się to tanoreksja.
Jeśli chodzi o leczenie, mamy wiele chorób, które poddają się leczeniu światłem. Najczęściej stosowane jest promieniowania UVB o długości 311 nanometrów. To jest jedna wiązka, wyselekcjonowana, która jest najskuteczniejsza, działa przeciwzapalenie i immunosupresyjnie na skórę, powodując najmniejsze szkody. Wskazaniami są tu takie choroby jak łuszczyca, atopowe zapalenie skóry, bielactwo. Drugim klasycznym sposobem leczenia jest promieniowanie UVA, które jest mniej dostępne, bo te lampy są drogie. My w USK mamy taką najnowszą w woj. podlaskim lampę. Ta lampa wymaga dodatkowego uwrażliwienia na światło, czyli trzeba przyjąć tabletki oxsoralenu, po to, aby po godzinie eksponować skórę na dawkę leczniczą promieniowania. Takie naświetlanie przyjmuje się w cyklach, zwykle zalecamy 20 lamp. Ale to zależy od pacjenta. Wszystko odbywa się w warunkach kontrolowanych, pacjent jest pod kontrolą, jak pojawia się barwnikowa zmiana, jesteśmy w stanie ją ocenić i w razie wątpliwości wyciąć. Pacjent bezpiecznie podlega leczeniu.
Mamy też nowe wskazania do światłoterapii, to wszystkie rodzaje świądu, wypryski, chłoniaki z komórek T. Mamy też nowoczesne metody, stosowane głównie w medycynie estetycznej, leczenia światłem ledowym, ono też może działać przeciwzapalnie, ale ma też inne działania, które wymagają sprecyzowania.
Jak trafić na taką terapię światłem? Czy potrzebne jest skierowanie, gdzie się zgłosić?
Pacjent potrzebuje skierowania od lekarza rodzinnego do poradni dermatologicznej, z nim trafia na do naszej poradni dermatologicznej w szpitalu klinicznym na ul. Żurawią, tam po wizycie u dermatologa, jeśli ma odpowiednie schorzenie o odpowiednim nasileniu, dostaje skierowanie na lampy i nawet od następnego dnia może zacząć terapię. Nie matu wielkich kolejek, mamy dwie lampy z UVB, jedną z UVA, na bieżąco możemy zapisać pacjenta na cykl naświetlań.
W pewnym wieku u młodych ludzi pojawiają się pryszcze. To często dramatyczna sytuacja, jak nastolatek rano staje przed lustrem i widzi to nieszczęście na twarzy. Te pryszcze to co to takiego jest?
Potocznie nazywamy tak grudkę lub krostę, czyli wykwit trądzikowy. Dotyczy najczęściej młodzieży, nastolatków, młodych dorosłych, najczęściej występuje na twarzy i może powodować niezadowolenie. Trądzik wymaga leczenia przeciwzapalnego, dlatego zapraszamy takich pacjentów do poradni dermatologicznej. Dodam jeszcze, że kiedyś mówiło się, że słońce leczy trądzik, dziś już tak nie mówimy. Owszem ono może maskować objawy trądziku, bo jest immunosupresyjne czyli przeciwzapalne, ale w konsekwencji narażenia skóry trądzikowej na promieniowanie słoneczne następuje grubienie naskórka, to zatyka ujścia mieszków łojowo-włosowych powodując powstawanie wykwitów, zaskórników i grudek. W efekcie wszyscy pacjenci z trądzikiem, którzy nie chronili się przed słońcem latem, z nasileniem zmian wrócą do nas jesienią.
Jak wygląda leczenie trądziku?
Pierwszym podstawowym lekiem w przypadku niezbyt nasilonych zmian jest miejscowe leczenie retinoidami w postaci kremów. Jeżeli trądzik jest bardziej nasilony, oprócz retinoidów, stosowany jest antybiotyk ogólny z grupy światłotoksycznej. Jak i to nie przynosi poprawy, mamy leczenie jeszcze bardziej zaawansowane: doustne retinoidami, które w 80 proc. przynosi trwałą poprawę. Wszystko zależy od tego, jakie jest nasilenie, lokalizacja zmian, jaki jest wiek pacjenta, jakie są inne schorzenia. Leczenie dobiera dermatolog.
Czy są powikłania nieleczonego trądziku? I czy z pryszczami trzeba chodzić do szkoły?
Zachęcam, by chodzić do szkoły. Trądzik to nie jest przeciwwskazanie, chyba, że ktoś ma naprawdę poważne problemy psychiczne z tego tytułu lub np. w szkole koledzy go piętnują z tego powodu. Może bym wtedy jako rodzic na jeden dzień czy dwa bez szkoły się zgodziła.
Natomiast powikłania przy trądzikach nawet o nie ciężkim przebiegu, mogą nastąpić w postaci przebarwień czy blizn. Możemy je potem leczyć, zmniejszać, ale jest ryzyko, że blizny zostaną do końca życia.