Pytanie do specjalisty. Suplementy
prof. dr hab. Maria H. Borawska
Suplementy były ostatnim tematem audycji z cyklu „Pytanie do specjalisty”. Gośćmi prof. Jana Kochanowicza była prof. Maria Borawska z zakładu bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Cykl audycji “Pytanie do specjalisty” powstał dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w ramach zadań publicznych w sferze ochrony i promocji zdrowia na realizację w 2023 roku.
Suplementy diety były tematem audycji z cyklu „Pytanie do specjalisty”. Z prof. Marią Borawską z Zakładu Bromatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku rozmawiał prof. Jan Kochanowicz
Dzisiejszy temat to temat budzący sporo emocji – suplementy diety. Wiele się o tym mówi. Każdy z nas jest specjalistą od suplementów, kupujemy jako społeczność mnogie ilości różnego rodzaju środków. A jak tak naprawdę jest, czy one są nam potrzebne, niezbędne, czy nam pomagają?A może jest wręcz odwrotnie?
Jest mi miło, że mogę powiedzieć na ten temat co nieco, bo suplementami diety zajmowałam się bezpośrednio w Głównym Inspektoracie Sanitarnym przez 13 lat, gdzie wydawałam opinie razem z zespołem. Na pewno są i minusy i plusy suplementów.
A jak możemy zdefiniować, co kryje się pod tą nazwą suplement, co to takiego jest? To jest skoncentrowane źródło witamin, minerałów i innych aktywnych substancji odżywczych albo fizjologicznych.Te fizjologiczne dają np. duże możliwości zastosowania w suplementach różnych ziół. Jest tu jedno zastrzeżenie – suplementy nie mogą być lekami, czyli jeżeli są wątpliwości, czy to jest lek czy suplement diety, przed wprowadzeniem do obrotu musi być ocena Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.
Ale też często mamy bardzo podobne nazwy produktu, a jedno jest lekiem, drugie- suplementem.
Natomiast jeżeli kupujemy suplementy, zwykle nie mamy żadnych informacji o efektach ubocznych składników, co jest zawsze wymienione przy lekach. Bywa, że ktoś przeczyta takie informacje przy leku i często już jest przestraszony i prawie nie chce brać tego leku. Przy suplementach takiej informacji nie ma. Musi być tylko na każdym opakowaniu takiego produktu, pod widoczną nazwą główną suplementu napis, że jest to suplement diety. W Polsce – co nie jest jeszcze w Europie całkowicie obowiązujące – jest też określone, ile witamin i mikroelementów może być w tych suplementach. Ale jeżeli mamy zioła, inne różne ekstrakty, to tutaj często nie mamy do końca określonej tej dawki. I nie wiemy, w którym momencie przekraczamy dawkę, a w którym jeszcze nie.
Poza tym przy suplementach oprócz braku tego opisu działań niepożądanych, nie mamy też wskazań do zastosowania, chyba że te wskazania obejmują już wcześniej przebadane względem żywności oświadczenia żywieniowe lub zdrowotne. I to często producenci suplementów wykorzystują, dają taki składnik, który ma przebadane oświadczenie zdrowotne,np. sam cynk i już można dopisać te oświadczenie do suplementu.
Jeśli chodzi o przyjmowanie suplementu i zauważenie ewentualnych efektów ubocznych – lekarz tego nie kontroluje.Zresztą z danych wynika, że suplementy diety zaleca tylko23% – 25% lekarzy. Często ludzie je przyjmują pod wpływem reklam czy informacji z Internetu.
Ale chcę powiedzieć jedno – nie jest też tak, że wszystkie suplementy są złe.
Co nas powinno skłonić do tego, aby sięgnąć po suplementy? Czy wtedy, gdy nasz organizm w jakiś sposób zaczyna się domagać jakiś składników? Czy są tu jakieś ogólne zalecenia?W ostatnim czasie dużo się mówi chociażby o suplementacji witaminy D3, że mamy niedobory. Niektórzy mówią, że może wystarczy więcej spacerować na słońcu, dać szansę organizmowi na taką naturalną suplementację i produkcję witaminy.Swego czasu bardzo dużo uwagi poświęcano też niedoborowi jodu w naszym społeczeństwie, szczególnie tu, na naszym terenie.Wprowadzono sól jodowaną. Czy aby na pewno w tej chwili nie mamy z tym problemu? Co powinno decydować o tym, że sięgamy po suplementy?
Bardzo często jest tak, że czujemy się zmęczeni, czasami niektórzy wpadająw takie stany melancholii, prawie na granicy depresji, tracą aktywność i to może już świadczyć o tym, że czegoś nam brakuje. A dlaczego? Ponieważ jeżeli nawet staramy się spożywać żywność bio, taką ogólnie dostępną, to jak wykazały badania, ta intensywna uprawa np. warzyw powoduje to, że składniki mineralne, jak również ilość witamin znacznie się obniżyła w tych produktach. Wobec tego możemy mieć niedobory, a już zwłaszcza, jak ktoś stosuje jakieś specjalne diety, które mogą je powodować.Uważam, że wtenczas uzupełnienie tych niedoborów właśnie w postaci suplementów czy leków jest jak najbardziej wskazane.Bo wspomniana witamina D jest jednocześnie i suplementem diety i lekiem, w zależności, co kupujemy.Jeśli chodzi o naturalną suplementację, to młodzi mogą wyjść, kiedy jest pełne słońce i rzeczywiście ich organizm wytworzy tą formę witaminy D i ją uzupełnieni. Ale osoby starsze, po 60 roku życia, już tej witaminy D nie wytwarzają i obecnie, przy takim też niedoborze światła, zaleca się suplementację przez cały rok. Dlaczego to jest ważne? Bo witamina D to nie tylko sprawa kości. To sprawa w ogóle odporności naszego organizmu, ale też działania przeciwnowotworowego. I to nie jest poziom 20-30 ng/ml jako metabolitu witaminy D we krwi, ale powinniśmy mieć zakres od 60 do 80ng/ml. Ten zakres jest takim opisanym zakresem, który ma działanie przeciwnowotworowe. A ile osób bada stężenie tego metabolitu we krwi? Bardzo mało. A warto to sobie oznaczyć. Bezpieczeństwo mamy do 100ng/ml, a Amerykanie uważają nawet do 150 ng/ml. W przypadku niedoboru, jeżeli my tej witaminy D sobie nie dostarczymy, to niestety efekt tego będzie też widoczny.To niebezpieczeństwo, chociażby związane z rozwojem nowotworów, rośnie z wiekiem i z niedoborem witaminy D. I np. większość osób z glejakami mózgu, z którymi mam do czynienia, po oznaczeniu poziomu witaminy D, jest zadowolona, bo ma 30ng/ml. Ale to za mało. Dlatego trzeba stosować suplementację. Można kupić chociażby w formie kropli i odpowiednio dawkować tę witaminę. Tylko co jest ważne – witaminy D nie popijamy wodą, bo witaminy A,D,E i K, to są witaminy rozpuszczalne w tłuszczach. Jeżeli my to popijamy wodą, to niewiele tej witaminy się wchłonie. Najlepiej dawkować ją sobie wtedy, kiedy jemy tłuste rzeczy.Nawet jeżeli mamy kanapkę z masłem, wystarczy wtedy witaminę nakroplić czy połknąć kapsułkę, żebyśmy mieli szansę ją wchłonąć i żeby rzeczywiście ona w naszym organizmie mogła zaistnieć.
Jeżeli chodzi o jod, to rzeczywiście kiedyś tego jodu brakowało. Zanim weszliśmy do Unii Europejskiej, w sprzedaży była tylko sól jodowana, po wejściu do UE mamy sól niejodowaną i jodowaną. Aczkolwiek ten stosowany jodan nie jest według mnie korzystny. Jeżeli tą sól dodamy do gotowania ziemniaków, to może nawet potem być szkodliwa dla naszej tarczycy. Także warto sprawdzać hormony tarczycy i patrzeć, czy mamy funkcję tarczycy utrzymaną na odpowiednim poziomie.
Drugi taki pierwiastek, którego w Polsce brakuje to selen. Teraz jest to już w mniejszym zakresie, ale kiedyś jak badaliśmy zawartość selenu we krwi, to była poniżej tej zalecanej normy. Obecnie mamy dostęp do żywności z całego świata, mamy już troszeczkę więcej tego selenu, ale mimo wszystko bardzo często jest na dolnej granicy. Dlatego przyjmowanie suplementów diety z selenem musi być pod nadzorem, bo np. po miesiącu przyjmowania porcji selenu dziennie, łatwo można przekroczyć normy i wejść w efekt toksyczny oddziaływania selenu. Dlatego ja osobiście polecam raczej produkty bogate w selen – to nie tylko ryby, ale np. orzechy brazylijskie. Z badań w naszym Zakładzie Bromatologii docent Katarzyny Sochy wynika, że mniej więcej 3-4 orzechy brazylijskie to jest taka dzienna dawka naszego selenu. I myślę, że jest to też w miarę bezpieczne. Tylko ważne, aby ten orzech, który kupujemy, był świeży, dobrej jakości. I żebyśmy trzymali go w lodówce, żeby nam nie jełczał. No i nie zjadamy całej paczki od razu.
Decydujemy się na przyjmowanie suplementów diety. Gdzie powinniśmy je kupić? Teraz są praktycznie wszędzie dostępne, nie tylko w aptekach, ale też i w sklepach drogeryjnych, na stacji benzynowej, w sklepach spożywczych.Na co powinniśmy zwrócić uwagę i czym powinniśmy się kierować podczas zakupów?
Według danych statystycznych mniej więcej 53% ludzi kupuje suplementy diety w aptece. I wydaje mi się, że jest to najlepsze miejsce, ponieważ farmaceuci, którzy tam pracują, mają odpowiednią wiedzę, są szkoleni. Tak samo dietetycy, jeżeli ktoś ustala sobie dietę z dietetykiem. Ale warto zawsze spytać o radę, poszukać informacji o danym suplemencie, np. w PubMed. Bo czasami jakiś suplement może kosztować 2-3 razy tyle co inny, który będzie podobny, a nawet będzie miał dwa razy więcej tej substancji czynnej.
Ważne jest też, żeby w suplementach, jeżeli są to kapsułki, było jak najmniej tych niepotrzebnych składników dodatkowych. Takim przykładem jest wycofany już dwutlenek tytanu, który nadaje białą barwę. On był w nanocząstkach i okazało się, że te nanocząstki mogą powodować zmiany nowotworowe. A był też używany np. do lukrowania pierników do ciast. Na szczęście go wycofano, ale tu państwa uczulam – sprawdzajcie leki, bo nie ma go w suplementach, ale nadal może być w lekach. Czyli pierwsza rzecz – czytajmy skład, starajmy się, aby ten skład był czysty, miał też jak najmniej barwników. Bo po co nam łykać kapsułkę czerwoną z barwnikiem, który w większych ilościach będzie dla nas toksyczny albo na granicy jest toksyczności, kiedy możemy połknąć preparat przeźroczysty,w żelatynowej kapsułce i nie będzie to niebezpieczne.
Szukajmy sprawdzonych producentów, firm, które już istnieją od dawna. To mogą być też polskie firmy, które sprzedają często wiele różnych suplementów taniej, niż te ze Stanów Zjednoczonych.
Część suplementów jest bardzo dobrych. Np. berberyna, którą badaliśmy w naszym zakładzie. Ale jest też tak, że jest ona produkowana przez różne firmy, nie wszystko jest z kłącza berberysu, może być jeszcze z innych roślin, np. z kłącza Coptis (ZŁote nici japońskie), gorzknika kanadyjskiego, czy mahonii pospolitej.
Był też bardzo dobry suplement – ekstrakt z czerwonego ryżu, który świetnie obniżał cholesterol.Mam znajomego, który brał statyny, okazało się, że dostał zniszczenia osłonek mielinowych nerwów, poleciłam mu suplementy właśnie z tym ekstraktem z czerwonego ryżu i rzeczywiście świetnie ten cholesterol musię obniżył.Niestety wycofano te produkty, wprowadzono w zamian takie ze znacznie mniejszą ilością tej monakoliny K i teraz trzeba zbyt dużo kupić, zbyt dużo wydać pieniędzy, żeby to brać.
Brałam ostatnio internetowo udział w obradach EFSA i tam szykują się już, żeby też berberynę sprawdzać. Owszem trzeba sprawdzić jej działanie u kobiet ciężarnych i u dzieci, ale żeby to nie było takie działanie, że się ją wycofa, bo w wielu wypadkach berberyna poprawia funkcjonowanie np. wątroby. My jak badaliśmy jej stosowanie w połączeniu z naszym PPE 1400, który jest certyfikowany przez Uniwersytet Medyczny w Białymstoku przy glejaku, były świetne efekty. Pacjenci z glejakiem mózgu, którzy mieli przeżyć góra 15 miesięcy, nadal żyją, a najstarsza pacjentka żyje już 9 lat. Inni przeżyli już 7; 6,5; 5,5 lat po operacji. To są też młodzi ludzie, którzy założyli rodziny, mają dzieci i normalnie funkcjonują. Byłoby źle, żeby czasami te dobre zioła, które też były w naszej tradycji, znikły.
Bo też co innego, jeżeli będziemy kupowali suplementy diety z ziołami gdzieś z Chin, ze Wschodu, które nie były w naszej tradycji.
Ale zwykle, gdy coś takiego widzimy,od razu już się czujemy zdrowsi, bo uważamy, że to co nasze, to nie musi być dobre. Natomiast jak egzotyką troszeczkę pachnie, to już jesteśmy od razu bardziej tym zainteresowani.
To prawda, ale część tych suplementów niestety nie spełnia warunków, z badań różnych wynika, żeczęsto są to oszustwa, były w nich np. znajdowane resztki zwłok, czy dodawany lek, który działa bardzo silnie. A dlaczego może być to niebezpieczne? Ponieważ my genetycznie możemy być nieprzystosowani do metabolizmu tych aktywnych substancji, które te suplementy będą zawierały. Te genetyczne uwarunkowania też są ważne.Jeżeli nie ma badań przeprowadzonych chociażby w ramach badań naukowych, na pewnej grupie ludzi czy w Polsce, czy w Europie, to ja bym była bardzo ostrożna, dlatego, że jest niebezpieczeństwo, niestety, że ten suplement diety może być dla nas szkodliwy. Także uważajmy i raczej bierzmy to, co przez wieki u nas było, czy to w medycynie ludowej, czy potem wprowadzone w Polsce.
Ja z własnego przykładu wiem, kiedy miałam silną alergię na wszystko, mój układ immunologiczny nie był sprawny, byłam leczona sterydami. Wypisałam się z kliniki i zaczęłam zbierać kłącze berberysu i ziele uczepu, które potem było tematem pracy doktorskiej w Zakładzie Farmakognozji naszego Uniwersytetu Medycznego. I wykazano, że rzeczywiście stymuluje on ten układ odpornościowy i dzisiaj dzięki temu ja normalnie funkcjonuję.Kiedy osłabiam się, to wracam do tego postępowania.
Przy lekach wszyscy wiemy, że musimy pilnować konkretnych zaleceń lekarskich, ponieważ jeśli przedawkujemy, to będziemy mieli efekty toksyczne, a jeśli będziemy o przyjmować za mało, to nie będzie efektu terapeuty terapeutycznego. Jak jest w przypadku suplementów? Czy jest niebezpieczeństwo przedawkowania? Czy jednak my przyjmując suplementy też powinniśmy myśleć o tym, że może dojść do przedawkowania, co może się okazać dla naszego organizmu szkodliwe?
Oczywiście jest to prawda, bo są zioła, które możemy, jak ziele uczepu, cały czas pić i ono się nam nie gromadzi, ale są zioła, przy których jeżeli w nadmiernej dawce ekstrakt z tego ziela przyjmiemy, niestety mogą wystąpić efekty niekorzystne.Dlatego dobrze jest, jeżeli jest ustalane dawkowanie, żebyśmy tego dawkowania raczej nie przekraczali.
Tutaj jeszcze jest pewne inne niebezpieczeństwo. Jeżeli przyjmujemy suplement i leki, może zachodzić interakcja.Bardzo często ludzie przyjmują leki i suplementy i nie myślą o tych interakcjach.Dlatego warto spytać lekarza prowadzącego czy farmaceutę, czy to połączenie jest bezpieczne.Tak samo, jeżeli wybieramy się na jakiś zabieg czy operację do szpitala -odstawmy suplementy. Często ludzie nie wiedzą, że nawet taki ekstrakt z czosnku trzeba odstawić co najmniej tydzień przed zabiegiem operacyjnym, żeby potem nie było problemu z ciągłym krwawieniem. Może być tak, że leki i suplementy wchodzą w interakcje i potem lekarz się dziwi, że nie ma efektu leczenia, pacjent czuje się coraz gorzej, a to może wynikać z tego złego połączenia leku i całej gromady suplementów.
Jak jest z bezpieczeństwem suplementów? Leki są pod nadzorem farmaceutycznym, mamy stały monitoring kontroli jakości przy produkcji.Jak jest w przypadku suplementów, czy one też są poddane rygorom oceny jakości? Czy przyjmując dany preparat możemy być pewni, że nie ma tam jakichś dodatkowych niespodzianek, które całe szczęście, jeśli są obojętne dla naszego organizmu, ale czasami mogą tam się znaleźć substancje, które wręcz mogą nam szkodzić.
Niestety nie ma tej pewności. Leki są najpierw badane, jak również jeżeli są jakieś nowe metody produkcji, to muszą być automatycznie wprowadzane. Tego nie ma przy suplementach. Nie ma tu badania. Producent rejestruje w GIS suplement i wprowadza go do obrotu. Badania są sporadyczne, bo drogo kosztują. Główny Inspektorat Sanitarny czy PZH wykonują określone badania wyrywkowo.
W tej chwili jest też taki problem z produktami pszczelimi, pyłkiem pszczelim, ponieważ okazuje się, że występują w nich już przekroczenia tzw. alkaloidów pirolizydynowych. To nie jest wina pszczelarza czy pszczoły, one naturalnie są wytwarzane w roślinach, kiedy czują się zagrożone przez roślinożercę czy przez inne konkurencyjne chwasty, które obok rosną i roślina chce przetrwać. Ale te alkaloidy pirolizydynowe uszkadzają nam wątrobę, płuca. Ostatnio EFSA wprowadził obniżenie dopuszczalnej zawartości sumy tych alkaloidów i się okazało, że nawet całe serie pyłków kwiatowych musiały zostać wycofane ze względu na to, że stanowią zagrożenie dla naszego zdrowia.
Powiem tu jeszcze o innym rodzaju suplementów diety. Ostatnio szczególne modne są badania probiotyków czyli suplementy, które poprawiają nam mikrobiom jelitowy. Okazało się, że jest to bardzo ważne, że to nie jest tylko funkcjonowanie naszych jelit, ale też funkcjonowanie całego organizmu. Ta popularność tych badań spowodowała to, że na rynku pojawiło się bardzo dużo dobrych suplementów diety, które nie tylko wtedy kiedy mamy zaburzenia jelitowe, ale zaburzenia funkcjonowania naszego organizmu, warto by było, nie tylko poprzez jogurty czy mleko zsiadłe, uzupełniać.
Czy musimy sięgać tutaj po kapsułki? Czy nie wystarczy jogurt czy np. własnoręcznie wyprodukowane zsiadłe mleko, albo kiszona kapusta?
Myślę, że jest to dobra droga, ale oczywiście zależy z jakiego mleka to robimy, jaki jest skład tego mleka, chociażby tych kwasów korzystnych tłuszczowych.Inaczej jest kiedy krowa chodzi po polu i żywi się trawą, roślinami, które rosną, a inaczej, kiedy jest zamknięta. A większość takiego mleka niestety mamy z takich hodowli zamkniętych.
Oczywiście jak najbardziej i kiszone ogórki i kiszona kapusta pomagają nam poprawić ten mikrobiom jelitowy, ale musimy zwracać też uwagę na to, jak sobie sami ukisimy, żeby tam się nie wdała pleśń albo jak kupujemy kapustę, żeby była kiszona, nie kwaszona, bo to są różne produkty i tych bakterii wtedy nie będzie. One też i giną w trakcie przetwarzania i kiedy chcemy szybko uzupełnić albo mamy ukierunkowanie w określonym działaniu, np. na ośrodkowy układ nerwowy tych naszych drobnoustrojów i chcemy szybko zmienić ten nasz mikrobiom jelitowy, to uważam, że dobrą formą jest przez jakiś czas pobrać probiotyki. Tak, żebyśmy ten mikrobiom swój własny ukierunkowali w innym kierunku. Ja jak sobie kupuję taki probiotyk, to kupuję taki, że tam są co najmniej 4 formy lactobacillus i 4 formy bifidobakterii.
O suplementach moglibyśmy pewnie długo rozmawiać, ale nie mogę się oprzeć jeszcze pytaniu, wiedząc, że pani jest uznanym ekspertem w dziedzinie miodów, co z naszymi miodami – czy są bezpieczne, w jaki sposób poznać dobry miód i ile tego miodu powinniśmy spożywać?
Miody mamy w Polsce naprawdę często dobre, szczególnie na Podlasiu.Tak samo jak i produkty pszczele, np. propolis. Ale jest też niebezpieczeństwo, że te miody mogą być skażone kadmem i ołowiem.I jeżeli ktoś przyjmuje taki suplement, który na przykład przy glejaku trzeba przyjmować codziennie, to jest kumulacja tych metali w organizmie.Dlatego dobrze by było, żebyśmy kupowali miody od pszczelarzy, którzy mają swoje pożytki pszczele w terenach czystych, otoczonych lasami.
Generalnie trochę bardziej bogatsze we właściwości odżywcze są te późniejsze miody, bo przy tych wcześniejszych miodach to jeszcze pszczoły były dokarmiane, cukrem, syropem cukrowym.
Ale miód jak najbardziej bym polecała. Tylko nie w nadmiarze, bo tam trochę tej fruktozy jednak jest. Ale ma też flawonoidy, ma te biopierwiastki, które są korzystne i powinniśmy z tego korzystać. Tak samo inne produkty pszczele, jak chociażby pyłek kwiatowy czy mleczko pszczele. Np. jeżeli ktoś ma kłopoty z funkcjonowaniem mózgu w wieku starszym, to się okazuje, że te neurony bardzo dobrze odbudowuje mleczko pszczele, np. jako ekstrakt z pyłkiem kwiatowym.
A jak możemy rozpoznać dobry miód? Trudno jest to sprawdzić samemu. Ale można to już zbadać, bo już są metody, by sprawdzić zawartość miodu np. u nas w Zakładzie Bromatologii. Aczkolwiek jeżeli kupujemy płynny miód, jedyne co możemy sprawdzić to czy nie ma za dużo wody. Lejemy go wtedy z góry łyżeczką i patrzymy czy tworzy się stożek, jeżeli tak, to znaczy, że ilość wody nie jest przekroczona i wtedy nam nie fermentują takie miody w domu. A jeżeli nam się to rozpływa, to znaczy tej wody jest już za dużo. I to jest właściwie jedyna rzecz, którą możemy sprawdzić.