Pytanie do specjalisty – Palenie, zanieczyszczenie środowiska, przyczyną chorób płuc
dr n. med. Łukasz Minarowski
Wpływ palenia papierosów i zanieczyszczenia powietrza na choroby płuc to temat ostatniej audycji z cyklu „Pytanie do specjalisty”. Gościem prof. Jana Kochanowicza był dr Łukasz Minarowski z II Kliniki Chorób Płuc Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku
Wpływ palenia papierosów i zanieczyszczenia powietrza na choroby płuc to temat ostatniej audycji z cyklu „Pytanie do specjalisty”. Gościem prof. Jana Kochanowicza był dr Łukasz Minarowski z II Kliniki Chorób Płuc Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku
Moda na palenie papierosów, wydaje się, że już przebrzmiała. Czy rzeczywiście tak jest?
Mam nadzieję, że tak. Palenie papierosów było szczególnie modne w XX wieku, obecnie młodzi ludzie na szczęście coraz mniej postrzegają palenie jako oznakę dorosłości i dojrzałości. To wyjdzie na dobre, jeśli nie już, to za 20-30 lat. Mówiąc o paleniu, mam na myśli też papierosy elektroniczne, cygara, fajki – wszelkiego rodzaju wyroby tytoniowe, substancje, które w postaci dymu dostarczane są do układu oddechowego. Dotyczy to także marihuany, bo tu też mamy dym tytoniowy zawierający substancje rakotwórcze.
Skąd wzięła się moda na palenie? Co takiego jest w dymie tytoniowym, że jest taka chęć palenia wyrobów tytoniowych?
Można powiedzieć, że za palenie tytoniu możemy podziękować Krzysztofowi Kolumbowi, który spowodował sprowadzenie tej rośliny do Europy. W krajach Ameryki Łacińskiej, tytoń był znany jako używka, poprawiał koncentrację, dodawał energii. Został sprowadzony do Europy w okresie odkryć geograficznych. Stawał się powoli modny, a rozkwit mody na palenie przypada na koniec XIX wieku i XX wiek, przede wszystkim lata 20. i 30. XX wieku, gdy palenie było bardzo modne, było symbolem emancypacji, wyzwolenia, dojrzałości. Tytoń zawsze pełnił rolę swego rodzaju waluty, mógł być wymieniony na inne towary czy usługi. W okresie Polski powojennej bardzo często służył jako waluta do wypłacania ekwiwalentów, np. żołnierze w wojsku otrzymywali żołd w postaci papierosów. Co oznaczało bardzo powolne przenikanie do świadomości ludzi jako coś powszechnego, substytutu środka płatniczego. Reklamy wyrobów tytoniowych były powszechne w latach 60. w telewizji, może nie w Polsce, ale w USA. Ikoną palenia był kowboj, który palił papierosy znanej marki. Tak to utrzymywało się do lat 90., kiedy pojawiły się pierwsze prace, mówiące o tym, że palenie papierosów i wyrobów tytoniowych zwiększa ryzyko chorób układu oddechowego, ale nie tylko, bo także chorób układu sercowo-naczyniowego, nerwowego, ale też nowotworów płuc, żołądka, pęcherza moczowego, przewodu pokarmowego. Zaczęto wiązać palenie papierosów z chorobowością. Problemem było to, że papierosy tak były zakorzenione w kulturze i mentalności ludzi, że przejście od tego co powszechne i lubiane, do czegoś co złe i chorobotwórcze, wymagało zmiany dwóch- trzech pokoleń. Teraz jako pulmonolodzy zbieramy żniwo palenia papierosów i wyrobów tytoniowych z lat 50.- 80. XX wieku, natomiast nie wiemy jakie będą skutki odległe nowych wyrobów tytoniowych, za lat 10-12. Na szczęście w Europie coraz mniej młodych osób sięga po papierosy. Coraz bardziej kojarzymy tytoń jako coś, co jest szkodliwe. Wyroby tytoniowe zniknęły z miejsc publicznych, zniknęły z filmów, raczej nie zobaczymy już aktora z papierosem na ekranie.
Psychostymulacja, poprawa sił witalnych, to brzmi atrakcyjnie. A co w dymie tytoniowym sprawia, że jest przyczynkiem wielu niebezpiecznych chorób?
Za poprawę nastroju i wszelkiego rodzaju korzystne efekty stymulacyjne odpowiada nikotyna. Nikotyna jest jedną z najsilniejszych trucizn, jakie zna ludzkość. Niewielka jej ilość, właściwie jedna kropla czystej nikotyny, jest w stanie zabić człowieka. Ale w papierosie jej ilość jest znikoma. Niewiele też dostaje się do krwi, ale wystarczająco, by wywołać efekty psychostymulujące. Za niekorzystne działanie palenia na układ oddechowy i wywoływanie chorób odpowiadają wszelkie substancje, które dostarczane są z dymem tytoniowym przez układ oddechowy do krwioobiegu człowieka. Są to substancje wynikające ze spalania w bardzo wysokiej temperaturze suszu tytoniowego, ale również stosowanego w wyrobach tytoniowych papieru i substancji chemicznych, którymi jest nasączony. W przypadku e-papierosów są to liquidy i metabolity gliceryny, które podgrzane do wysokiej temperatury będą tworzyć tzw. związki aromatyczne, głównie benzopireny, które działają silnie rakotwórczo. Jeden papieros raczej nikogo nie zabije, ale jak ktoś powtarza rytuał palenia papierosa, cygara, fajki czy e-papierosa codziennie, kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt razy dziennie, przez rok, 5, 10, 30 czy 60 lat, zwiększa szansę na to, że w pewnym momencie komórki, które odnawiają się w naszym organizmie codziennie, zaczną dzielić się w sposób niekontrolowany i zacznie powstawać nowotwór.
Swego czasu przeczytałem, że w dymie tytoniowym potrafi być 2 tys. różnego rodzaju toksycznych substancji, łącznie z trutką na szczury…
Tak jak wspominałem, spalanie jakichkolwiek substancji biologicznych w wysokiej temperaturze, a końcówka żarzącego się papierosa osiąga w trakcie zaciągania się 700 st. C., jest szkodliwe. W dymie tytoniowym mamy prawie całą tablicę Mendelejewa, a związki chemiczne, które powstają w tak ekstremalnych warunkach, będą bardzo różnorodne. Natomiast w dymie tytoniowym z papierosów znanych i potwierdzonych jest ok. 55 kancerogenów, czyli substancji rakotwórczych, a w dymie z e-papierosów jest ok. 5 substancji, które mają silny związek z powstawaniem nowotworów różnych narządów.
Jak dochodzi do powstania choroby nowotworowej? Czy to zaczyna się już w tym momencie, jak te komórki zaczną się błędnie dzielić?
To właściwie początek. Organizm jest taką wspaniałą maszynerią, która nie tylko potrafi zastępować obumarłe lub wadliwe komórki nowymi komórkami (takie komórki z których powstają nowe komórki nazywamy pluripotencjalnymi, czyli mającymi zdolność do przekształcania się w inne dojrzałe komórki). Potrafi także usuwać obumarłe komórki i oznaczać te, które są na tyle wadliwe, że należy je zniszczyć. Jest to tzw. mechanizm apoptozy, czyli programowanej śmierci komórki i mechanizm nekrozy czyli zabijania komórki, która jest wadliwa.
Problemem jest to, że komórka, która zaczyna się dzielić w sposób niekontrolowany, ma w kodzie tzw. mutacje, które powodują, że ta komórka znika z celownika organizmu i układu odpornościowego, odpowiadającego za identyfikowanie nieprawidłowych komórek. Mówi się, że jedna komórka rozwija nowotwór, ale na pewno ta jedna komórka nie spowoduje śmierci człowieka. 1000 komórek zaczyna rozwijać nowotwór. 1000 komórek to jest pojemność ok. 1 milimetra kwadratowego. 1 centymetr sześcienny to od miliona do 10 mln komórek. Natomiast nowotwór wielkości 10 cm sześc. jest w stanie zabić człowieka. Dlatego, że to nowy twór, nowy organizm rosnący w organizmie, który już pełni swoje funkcje. Organizm nie potrafi się bronić przeciwko nowemu, innemu organizmowi. Jest tylko jedna sytuacja, w której w sposób kontrolowany dochodzi do takiego rozwoju – jest to ciąża, czyli powstanie nowego życia. Ale mamy tu specjalne narządy, organy, układ rozrodczy kobiety, który się dostosowuje do tej sytuacji. Natomiast gdy guzek rozwija się w dowolnym narządzie, w tym w płucu, takich mechanizmów nie mamy. I dlatego nazywamy to nowotworem.
Czyli nasz układ odpornościowy jest oszukiwany, nowotwór rozwija się tak, że nasz organizm tego nie zauważa i dopiero jak osiągnie te duże rozmiary, rzędu 10 cm sześciennych, stanowi zagrożenie dla naszego organizmu. A czy możemy w jakiś sposób uchronić się przed tym zgubnym działaniem dymu tytoniowego? Może są jakieś leki, które pomogą zapobiec rozwojowi choroby?
Wbrew pozorom profilaktyka i ochrona organizmu przed nowotworzeniem i zgubnym skutkiem wdychania dymu tytoniowego, jest bardzo prosta. Specyficznych leków nie ma, nie jesteśmy w stanie przywrócić równowagi organizmu sprzed palenia, ale możemy stosować to, co jest najłatwiejsze, a dla niektórych najtrudniejsze na świecie – to jest niewdychanie dymu papierosowego. Łatwo powiedzieć, często trudniej zrobić. Dlatego jeżeli ktoś nigdy nie palił – najprościej jest nigdy nie zaczynać. I dlatego tak ważne jest, by młodzi ludzie nie zaczynali palić. Stąd też wszelkie prace legislacyjne dążą do wyeliminowania sprzedaży wyrobów tytoniowych najmłodszym osobom.
Ale poza paleniem aktywnym, jest palenie bierne. Jeśli ktoś pali, to osoby w jego otoczeniu: małe dzieci, osoby starsze, do których będzie docierać dym tytoniowy, będą biernie palić. Takie dziecko nie obroni się przed dymem, który jest w jego otoczeniu, bo np. rodzic pali. Ten dym osiada na ubraniu, elementach wyposażenia mieszkania, meblach, powierzchniach, które nie zawsze łatwo wyczyścić. Badania pokazują, że dym tytoniowy, który długo przebywa na ubraniu palacza, tworzy jeszcze inne związki o działaniu rakotwórczym. Stąd np. wychodzenie na balkon, aby nie narażać rodziny, nie wystarcza, bo osoby, które dużo palą, przestają czuć zapach dymu tytoniowego, który jest przetrawiony przez wiele godzin. Jednym z naszych sposobów na sprawdzenie, czy ktoś pali, a się do tego nie przyznaje, jest powąchanie dokumentacji medycznej przez osobę, która nigdy nie paliła. Czasem też widać, że ktoś pali wyroby tytoniowe, nawet jak się do tego nie przyznaje, już po twarzy pacjenta, nazywamy to „facies nicotinica”.
Do tego palce palacza też często mają żółtawy odcień.
Żółtawy odcień skóry najczęściej jest u osób, które palą bardzo dużo, przez wiele lat. My w pulmonologii używamy takiego sformułowania jak paczkorok – czyli palenie jednej paczki papierosów dziennie przez rok. Jak ktoś ma na koncie 30-40 paczkolat, zwykle ma palce żółtobrązowe, widać wtedy nawet dokładnie, w którym miejscu trzyma papierosa. Ale też czasem osoby palące niewiele, czy używające fifki, takich palców nie będą miały. Najczęściej zależy to od tego, jakimi substancjami wysycony jest papierek, w który tytoń jest zawinięty.
Poruszył pan temat palenia biernego. Czy w praktyce obserwujecie osoby, które nie paliły, a mają powikłania z tym związane?
Tak, jest to widoczne. Najczęściej pytając takie osoby, które mają np. pojedynczy guzek, czy współmałżonek pali albo palił, okazuje się że tak, i nasz pacjent miał przez wiele lat kilka godzin dziennie ekspozycji na dym tytoniowy w domu. Pytamy też jaki ma czy miał zawód – jeśli to praca biurowa, w jakich warunkach, była wykonywana. I okazuje się np. że ktoś pracował w zadymionym pomieszczeniu, bo na 4 osoby tylko ta jedna nie paliła. I tak 8 godzin dziennie przez 20 lat była eksponowana na dym tytoniowy. A jedna godzina biernego palenia równoważy wypalenie jednego papierosa samodzielnie. Czyli 8 godzin w takim towarzystwie to prawie pół paczki papierosów.
Obecnie nie wyobrażamy sobie, że siedzimy w biurze w oparach dymu tytoniowego, ale kilkadziesiąt lat temu była to tzw. norma. Palenie bierne było takim samym problemem jak czynne. A czy jeśli palacz np. zimą w trosce o rodzinę zamiast wychodzić na balkon, uchyla okno i wydmuchuje dym na podwórko, to jest w stanie uchronić rodzinę przed tym biernym paleniem?
To się nie uda, z fizyką nie jesteśmy w stanie walczyć. Zimne powietrze, które dociera przez otwarte okno, napływa szybciej niż wydmuchiwane przez palacza. Mało tego, to zimne powietrze, zgodnie z zasadami fizyki, będzie porywało ten dym i on się będzie unosił nad ziemią. Jak do tego dołożymy jeszcze zanieczyszczenie powietrza, które przez okno wpuszczamy do domu, to będzie dodatkowy czynnik uszkadzający układ oddechowy.
Przepisy nie dopuszczają do palenia w przestrzeni publicznej, zamkniętej. Duża role odgrywa brak mody na palenie. Czy zaskutkuje to wyeliminowaniem palenia czy raczej wygra interes koncernów tytoniowych, bo to jest przecież potężny biznes?
Używki są dużym zyskiem dla koncernów je produkujących, ale i zyskiem z podatku akcyzowego dla państwa. Wszelkiego rodzaju używki dają zysk, więc rząd nie zawsze chce obniżenia akcyzy, mimo że obniżenie podatków powoduje lepszy efekt, niż ich podwyższenie. W Polsce nie mamy jeszcze tak bardzo restrykcyjnego prawa w tym zakresie. Najbardziej restrykcyjne jest w Australii, gdzie wszystkie wyroby tytoniowe są sprzedawane w jednakowych szarych opakowaniach, nie zawierających żadnego logo, można tylko zwykłą czcionką ustalona odgórnie napisać nazwę marki papierosów. Natomiast koncerny tytoniowe są majętne i jak dany kraj chce wprowadzić restrykcyjną politykę antytytoniową, to dochodzą swoich praw związanych z utratą zysków. To powoduje, że biedniejsze kraje rezygnują z wprowadzania polityki antytytoniowej, co skutkuje utrzymaniem rynku zbytu dla wyrobów tytoniowych. W efekcie o ile w Europie obserwujemy duży spadek osób palących, według danych Eurostatu pali obecnie 10-12 proc. populacji europejskiej, to mamy wzrost palaczy w krajach Afryki, tych najbiedniejszych, tam gdzie koncerny tytoniowe zaczynają sprzedawać coraz więcej swoich wyrobów. To można nazwać nawet nowym kolonializmem.
Czyli choć palenie kosztuje, to palą głównie biedni. Z drugiej strony jesteśmy coraz bardziej uświadomieni, nie ma mody na palenie i przyzwolenia na powikłania związane z paleniem.
Zgadza się. Palenie jest bardzo drogim nałogiem, w sensie kosztów społecznych. Tu całe społeczeństwo prędzej czy później poniesie koszty, przez leczenie tych osób, które chorują na choroby odtytoniozależne i pośrednio, bo takie osoby, które chorują, będą rzadziej pracować, będą mieć częściej problemy z płodnością, będą wcześniej umierać. Co oznacza, że takie społeczeństwo będzie biednieć. Już dawno wykazano, że im niższy status socjoekonomiczny kraju, tym większa chorobowość i odwrotnie – im bardziej poprawiamy warunki gospodarcze, tym mniejsza chorobowość wynikająca np. z większej edukacji. Tu dużą rolę odgrywa zwłaszcza edukacja kobiet, które bardzo często są osobami, które stymulują inne osoby do zachowań prozdrowotnych. To ważne, aby edukacja docierała do jak największej części społeczeństwa. I żeby była na tyle otwarta, egalitarna, żeby móc mówić o przemianach na przestrzeni dziesiątek, a nawet setek lat. Ludzie mają to do siebie, że najczęściej myślą perspektywą bardzo krótką, najczęściej jednoroczną. Ciężko nam planować coś w perspektywie kilku lat czy dziesięcioletniej, a już na pewno nie w perspektywie jednego pokolenia. A rezygnacja z palenia to myślenie perspektywiczne dotyczące naszych wnuków.
Jakie inne choroby, poza nowotworami, są związane z paleniem tytoniu?
To choroby cywilizacyjne, które w chwili obecnej w krajach rozwiniętych zbierają największe żniwo, powodują największe problemy z leczeniem ludzi. Będą to przewlekłe choroby układu oddechowego, takie jak przewlekła obturacyjna choroba płuc, ale też choroby układu sercowo-naczyniowego: udowodniono, że miażdżyca i przewlekłe zespołu wieńcowe są wprost związane z częstością palenia papierosów. Ja studentom zawsze mówię, że gdy płuca chorują, serce też będzie chorowało w pewnym momencie i odwrotnie. Możemy tu mówić też o chorobach wydawałoby się nie związanych bezpośrednio z paleniem papierosów, np. chorobach układu moczowego, bo metabolity papierosów są wydalane przez nerki, kumulują się w moczu, stąd osoby palące papierosy częściej mają nowotwory ściany pęcherza moczowego. To będą też problemy z narządem wzroku, ze skórą, narządem głosu.
Należy też wspomnieć o tym, że choć obecnie palenie cygar czy fajki nie jest w Polsce tak bardzo popularne, to wiąże się to z innymi nowotworami. Palenie fajki może powodować nowotwory głowy i szyi, przede wszystkim wargi, języka. Palenie cygar to z kolei mniejsze ryzyko nowotworów płuc i oskrzeli, a większe głowy i szyi, bo osoby palące cygara z reguły nie zaciągają się dymem, a smakują tytoń.
Na palenie mamy wpływ, możemy nie palić. Będziemy bogatsi, zdrowsi. Ale też zanieczyszczenie środowiska wpływa na występowanie chorób, a na wiele zanieczyszczeń nie mamy jednak wpływu. Jak to oddziałuje na nasze płuca i organizm?
Na część problemów wynikających z zanieczyszczenia środowiska rzeczywiście nie mamy wpływu, bo to wynika ze zjawisk pogodowych, środowiskowych. Ale na zanieczyszczenie związane z działalnością człowieka mamy wpływ jak najbardziej. W perspektywie ekonomicznej, jednorocznej, to czy ja spalę dobrej jakości węgiel czy gaz, czy ogrzeję dom ropą, odnawialnymi źródłami energii – ludzie o tym nie myślą. Często okazuje się, że ekonomia jest lepszym stymulantem niż najlepsze proekologiczne. Obserwujemy, że paliwa kopalne są coraz droższe i coraz mniej dostępne, a im więcej będziemy ich spalać, tym gorzej będziemy się czuć. I znowu, tego efektu nie będziemy obserwować za rok, za dwa, czy za pięć lat. Coraz częściej będą zdarzać gorące lata, nam się to będzie podobać na urlopie nad morzem, natomiast mniej rolnikowi, który będzie zmagać się z suszą trwającą od kwietnia do sierpnia. A potem my to odczujemy w cenach za żywność w sklepach.
Okazuje się, że w krajach, które drastycznie zredukowały ilość wypalanych papierosów, częstość występowania chorób układu oddechowego wcale nie spadła, np. w Wielkiej Brytanii. Okazało się, że w grę wchodzi zanieczyszczenie środowiska. Spalanie paliw kopalnych i wydalanie do atmosfery dużych ilości związków o działaniu szkodliwym powoduje, że układ oddechowy będzie nie mniej narażony na działanie szkodliwe niż w przypadku palenia papierosów, a w niektórych sytuacjach nawet bardziej. Można powiedzieć, że my mieszkając na Podlasiu mamy to szczęście, że nasze środowisko jest względnie czyste. Dosyć mało otrzymujemy informacji, że danego dnia liczba pyłów zawieszonych w powietrzu o wielkości PM 10 czy PM 2,5 jest przekroczona, gdy w Polsce południowej zdarza się to regularnie. Na Śląsku widać, że gdy pogoda się zmienia, jest zimno, dymy wiszą nad miastem w postaci brązowej chmury. Oddychając tym, mamy bardzo duże ryzyko, że układ oddechowy zacznie się buntować, oskrzela zaczną się kurczyć, pojawi się kaszel, do tego stopnia, że osoby, które już wcześniej chorowały na choroby układu oddechowego w trakcie narażenia na substancje zawieszone w powietrzu, trafiają do szpitala, a nawet mogą umrzeć z powodu zaostrzenia choroby przewlekłej. Smog to nie tylko dymy, to też aerozole powstające w przypadku spalania różnych substancji, a także w wyniku działalności fabryk i dużych ośrodków przemysłowych. Także gazy kopalne jak metan czy butan, zwłaszcza produkty niepełnego spalania butanu w nieszczelnych, nieprawidłowo skonstruowanych kuchenkach gazowych wcale nie są lepsze niż dym papierosowy. Było badanie które wykazało, że osoby nigdy nie palące, narażone na spalanie niepełne butanu, rozwijają chorobę obturacyjną płuc w takim samym stopniu jak palacze tytoniu. Najwcześniej związek ten zaobserwowano w krajach Europy Zachodniej, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii, w której w latach 70. Dokonano potężnej rewolucji zamykając dużą ilość kopalni, co niosło za sobą bardzo duże zmiany kulturalno-społeczne, bo mówimy o przestawieniu gospodarki na nowe tory. Zauważono, że unosząca się nad Londynem przez wiele tygodni chmura smogowa, czyli mieszanka dymów i pyłów, w połączeniu z wilgocią, spowodowała zgon ok. 40 tysięcy osób w krótkim czasie.
Natomiast w Polsce w zimie obserwujemy zwiększoną częstość zachorowań nie tylko na sezonowe choroby wirusowe czy bakteryjne, ale i zaostrzeń przewlekłych chorób układu oddechowego, gdy jest mroźna, sucha pogoda i ludzie zaczynają palić niskiej jakości opałem. Czuć wtedy w powietrzu zapach spalin, pyłów i dymów, a często i widać brązowy kolor śniegu.
W Londynie poradzono sobie ze smogiem w ten sposób, że zakazano kominków, spalania paliw stałych, ogrzewanie jest możliwe teraz tylko gazowe albo elektryczne. Klimat poprawił się. Myślę, że przed taką koniecznością stoją i polskie miasta. Natomiast zanim do tego dojdzie, co mamy robić, gdy z jednej strony namawiamy wszystkich do aktywności ruchowej na zewnątrz, a powietrze jest zanieczyszczone. Spacerować czy nie spacerować?
Na pewno w momencie, gdy raport smogowy informuje o dużej ilości pyłów zawieszonych w powietrzu, szczególnie poniżej 2,5 PM, nie wychodźmy na podwórko. Jak musimy wyjść to tylko z maseczką, najlepiej filtrującą, taką jak używana była w trakcie epidemii COVID-19, co pozwala ochronić układ oddechowy przed zanieczyszczeniami. Osoby, które lubią biegać przy ruchliwej drodze, muszą też pamiętać, że o ile na ogólną kondycję układu sercowo-naczyniowego będzie to dobrze wpływać, to na układ oddechowy już nie najlepiej.
W naszym regionie swego czasu dobre opinie zyskały olejki eteryczne sosny supraskiej. Ma to znaczenie w chorobach płuc?
Tu mówimy już o wpływie balneologii i medycyny fizykalnej, czyli oddziaływania związków chemicznych czy zjawisk fizycznych na zdrowie. Olejki eteryczne, które wywodzą się ze związków chemicznych zwanych terpenami, są obecne w środowisku człowieka właściwie wszędzie. Takim podstawowym związkiem chemicznym jest farnezol i tak naprawdę nasze wewnętrze hormony są też terpenami. Olejki eteryczne pochodzące z roślin nie tylko zawierają terpeny, ale i różnego rodzaju substancje zapachowe, o przeciwzapalnym działaniu, znane często w kulturze, medycynie od wielu lat. Przyjrzenie się ziołolecznictwu i medycynie naturalnej pokazuje często, że to te same substancje, tylko różniące się stężeniem – te o wyższym stężeniu, oczyszczone, są używane jako leki. Najprostszy przykład to kwas acetylosalicylowy, pozyskiwany na początku z kory brzozy. Olejki sosnowe dobrze działają w układzie oddechowym jeśli są podawane w niezbyt dużych stężeniach. Ułatwiają odksztuszanie śluzu, częściowo zwiększają przepływ krwi w błonie śluzowej, przez co łatwiej się oddycha. W bardzo małym stopniu działają też rozkurczająco na oskrzela. Najczęściej te substancje są stosowane w ilości kilku kropli, na chusteczkę, ubranie, ewentualnie do inhalacji. Leki rozszerzające oskrzela działają na pewno szybciej, silniej i dłużej w porównaniu do substancji naturalnych. Ale stosowanie olejków na pewno nie będzie szkodliwe. Przecież nawet jak idziemy do lasu sosnowego, oddycha się nam tam lepiej. Jest tam większe stężenie tlenu, możemy też w bardzo prosty sposób wyciszyć się przez przebywanie na łonie natury. W psychiatrii znane jest nawet leczenie za pomocą kąpieli leśnych. Więc jak najbardziej korzystajmy z tego, co natura nam daje i mamy na miejscu.