Mamo tato złapałem wirusa, czy mam alergie?
prof. Marcin Moniuszko
Alergia czy wirus – to temat audycji z cyklu „Pytanie do specjalisty”. Gościem prof. Jana Kochanowicza był prof. Marcin Moniuszko, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, kierownik Kliniki Alergologii UMB
Cykl audycji “Pytanie do specjalisty” powstał dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w ramach zadań publicznych w sferze ochrony i promocji zdrowia na realizację w 2024 roku.
Pan profesor jest kierownikiem Kliniki Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, ale też rektorem-elektem Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Jak wyglądają te ostatnie dni?
To jest oczywiście bardzo intensywny czas. Społeczność akademicka obdarzyła mnie niesamowitym zaszczytem, powierzając mi tę funkcję. Wielka, ogromna odpowiedzialność, ale też wspaniałe wyzwanie i zaszczyt, też dlatego, że przychodzi pracować mi jako przyszłemu rektorowi w gronie prawdziwych pasjonatów i to jest coś naprawdę niesamowitego. A odpowiedzialność dlatego, że nasz Uniwersytet Medyczny jest uczelnią na swój sposób wyjątkową. Zawsze też mówię że sam Białystok jest miastem przepięknym i najwspanialszym na na świecie, choć kocham wiele również innych miast. Samo Podlasie jest regionem ze wszech miar wyjątkowym i na tej mapie obejmującej to piękne i wyjątkowe miasto i ten niesamowity region jakim jest Podlasie, UMB jest też bardzo specjalnym miejscem. Specjalnym dlatego, że spoczywa na nim – oprócz tych zadań, które spoczywają na każdej uczelni, czyli kształcenie przyszłych pokoleń czy prowadzenie badań naukowych – także prowadzenie szpitali klinicznych, czyli miejsca gdzie na co dzień decydują się losy życia i śmierci setek osób. Takich hospitalizacji w samym tylko Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, kierowanym przez pana dyrektora, jest blisko 60000, więc każdego dnia przekłada się to na setki konkretnych decyzji o losach poszczególnych pacjentów. I to jest ta też ogromna odpowiedzialność, którą tak wielu pracowników UMB, którzy często jednocześnie są pracownikami naszych szpitali klinicznych, niesie. I wszyscy zdają sobie sprawę z tej odpowiedzialności i to też czyni naszą uczelnię, której szpitalne są integralną częścią, wyjątkową na mapie naszego regionu. Poza tym nasi absolwenci za chwilę będą również decydować o konkretnych losach konkretnych ludzi, o ich życiu i śmierci, poprawie jakości tego życia, co jest bardzo ważnym zadaniem i też sprawia, że te procesy dydaktyczne, które są przecież wspólne dla wielu różnych typów uczelni, w tym naszym przypadku obarczone są jeszcze większym poziomem odpowiedzialności. Tak samo jak prowadzenie badań naukowych. To też jest niezwykle ważna motywacja dla bardzo wielu naukowców, ale zawsze w tle czy w perspektywie każdego takiego badania naukowego, jest jakiś kolejny krok służący poprawie metod diagnostycznych albo terapeutycznych, nie zawsze bezpośrednio, ale czasem stanowi to kolejny krok, kolejną cegiełkę w budowie tego naszego fundamentu wiedzy medycznej.
Jestem w pełni świadomy z zakresu tej odpowiedzialności, ale fakt że to jest praca wśród wyjątkowych ludzi, którzy też mają olbrzymie poczucie odpowiedzialności, poczucie misji i oddają tej uczelni, temu szpitalowi, pacjentom, studentom, badaniom, swoje życie, zdrowie, ambicje, to jest wielki zaszczyt. I nie jest to kokieteria, to jest po prostu fakt. W innym przypadku w ogóle nie odważyłbym się podejmować takiego wyzwania, które owszem jest samo w sobie zaszczytem, ale właśnie poprzez ten olbrzymi zakres odpowiedzialności byłoby niemożliwe do realizowania. To jest też piękne w naszej uczelni, naszych szpitalach, że działamy zespołowo, że tu nie ma gwiazd. które promują same siebie, tylko działamy jako zespół i zawsze to dobro naszych pacjentów, studentów, społeczności jest na pierwszym miejscu. Ale jest to też, jak pan dyrektor sam doskonale wie, bardzo często niewdzięczna praca. Z pewnością jest bardzo wiele różnych innych zajęć, które mogłyby zapewniać spokojniejsze życie, niż funkcja rektora czy dyrektora, ale jednak to dobrze, że są tacy wariaci, którzy chcą czasem podejmować też takie trudne zadania. Bo trzeba i myślę że nasze społeczeństwo, nasi pacjenci, tego oczekują i my wszyscy jesteśmy gotowi, żeby dać z siebie jak najwięcej.
Wracamy do spraw czysto klinicznych, pacjenckich, bo pan profesor oprócz tego, że jest rektorem, naukowcem, to też jest praktykiem, lekarzem, który na co dzień pomaga pacjentom. I takie pytanie: czy to alergia czy to wirus? Czy możemy w ogóle to zróżnicować? Jak odpowiedzieć dziecku, które pyta rodzica: czy to alergia czy wirus?
To nie tylko jest problem dla dzieci, to jest problem także dla wielu dorosłych, ale też dla nas lekarzy. Choć pozornie, czy na kartach podręczników te dwie sytuacje mogą prezentować się rozłącznie czy niezależnie, to życie nie jest czarno-białe. Zawsze mówimy swoim studentom, że skończyły się czasy, kiedy chorzy chorowali pojedynczymi rozdziałami z podręczników. Teraz jedne sytuacje wcale nie wykluczają drugich i tak bywa również w przypadku pewnych spraw związanych z alergią i z infekcjami wirusowymi.
Sam problem alergii dotyczy bardzo dużej grupy społeczności. Bo wedle różnych analiz statystycznych, między innymi wykonanych w naszym regionie, nawet 40% spośród nas może mieć jakiś problem alergiczny i to jest potwierdzone badaniami, nie tylko tym, że pacjenci myślą że mają alergię. Najczęściej problemem są alergie wziewne. Choć w alergologii najtrudniejszymi problemami są te, które potrafią prowadzić do tych najbardziej dramatycznych konsekwencji czyli anafilaksji. I to są sytuacje związane z alergią na przykład na leki, które potrafią naprawdę bardzo utrudnić życie czy stanowić wręcz bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia całkiem sporej grupy pacjentów. To też budzące czasami grozę sytuacji w okresie wiosenno-letnio- wczesnojesiennym związanym z aktywnością przesympatycznych i niesłychanie pożytecznych owadów jakimi są pszczoły czy osy, które wbrew pozorom są też bardzo pożyteczne, ale które u kilku procent społeczeństwa mogą doprowadzić czasem do reakcji, które mogą naprawdę stwarzać bardzo duże ryzyko. To jest problem, do którego trzeba podchodzić z głową i tu też służymy swoją swoją pomocą i pomagamy setkom pacjentów, nie tylko z Białegostoku i regionu, a często nawet spoza regionu. Inną kwestią są przykłady alergii na pokarmy, kiedy też niektóre reakcje mogą doprowadzić do fatalnego końca.
Natomiast alergie wziewne są tym, co dotyczy stosunkowo największej grupy spośród nas, sam też z tym problemem borykam. Mówimy tu o około 25-30 procentach społeczności, czyli około dziesięciu, a może nawet kilkunastu milionach Polaków, których ten problem może dotykać w bardzo różnym zakresie, ale także w bardzo różnym czasie. Bo to są alergie całoroczne, jak na roztocze kurzu domowego, dotyczące około 20 kilku procent społeczności, ale też te najbardziej popularne alergie na pyłki, na przykład traw, które zwykle od czerwca, w tym roku to i od maja, prawie że do końca wakacji występują, czy występujące teraz w powietrzu pyłki chwastów, czy też występujące wczesną zimą czy na początku wiosny pyłki drzew. Poza tym mamy w naszych domach zwierzęta: psy, koty, króliki itd., a od kwietnia do października w powietrzu są zarodniki grzybów pleśniowych. Więc naprawdę jest z czego wybierać. I znowu tutaj te alergie wcale nie są takie rozłączne, bo jak ktoś jest uczulony na roztocza kurzu domowego, nie znaczy że to koniec. Tak się składa, że jedna alergia lubi promować kolejną i zwykle te alergie chodzą nie tylko parami, ale całymi kolumnami. Ale my alergolodzy mamy naprawdę wiele narzędzi, żeby sobie z tym poradzić i na szczęście w zdecydowanej większości radzimy sobie z tym problemem, także poza poziomem szpitala, w poradniach alergologicznych. W poradni alergologicznej USK jesteśmy zawsze do dyspozycji naszych pacjentów.
Ale są też czasami sytuacje, kiedy to rozpoznanie nie jest takie zupełnie oczywiste. Dlatego właśnie że istnieją, pomimo pewnych różnic, pewne trudności z rozróżnieniem przez niektórych pacjentów czy jego objawy są związane z alergią, czy też z infekcją. I nie musimy tu mówić tylko o wirusie Sars-Cov-2 i o COVID-19, ale to jest pole około 200 czy nawet większej liczby różnego rodzaju innych wirusów, które powodują przeróżne objawy ze strony dróg oddechowych i czasem te objawy są dosyć podobne. Bo to jest tak, że takie kichanie może zdarzyć się i w przypadku alergii, ale też w przypadku infekcji wirusowej. Wyciek z nosa jasnej wydzieliny może zdarzyć się i w przypadku alergii, i w przypadku infekcji wirusowej. Także świąd może występować i tu i tu, podobnie zaczerwienienie czy łzawienie oczu. Nie zawsze jest to takie oczywiste.
Ale możemy sobie te rozpoznania uprawdopodobnić, są pewne objawy, które sprawiają, że one są trochę bardziej charakterystyczne. Bo jak ktoś ma jeszcze np. wysoką gorączkę, to mniej myślimy o alergii, bardziej o infekcji wirusowej.
A czy temperatura może towarzyszyć alergii?
Jest bardzo dużo konfuzji w tej kwestii, spowodowanej również historią i tradycją. Bo w XIX wieku po raz pierwszy zidentyfikowano, że jest taki problem jak kichanie wśród rolników pracujących szczególnie w Anglii przy przy sianokosach. Jeden z lekarzy, który to obserwował, dziwił się, że tacy przeziębieni są w środku lata. Kiedy próbowano zgłębić ten temat, to określono to schorzenie mianem hay fever czyli gorączka sienna, na zasadzie takiej, że to jakaś infekcja może, która jest spowodowana przez siano. To było takie intuicyjne wtedy rozpoznanie i ono trochę zostało.
Sama w sobie reakcja alergiczna raczej nie generuje podwyższenia temperatury, chyba że ktoś na słońcu bardzo długo przebywa i po prostu doszło do podwyższenia ciepłoty ciała, natomiast podwyższenie ciepłoty ciała nie jest cechą charakterystyczną reakcji alergicznej. Ale też przy infekcjach wirusowych podwyższenie ciepłoty ciała zdarza się stosunkowo rzadko. Czasem te inne objawy: ból w obrębie nosa, czy zmiana charakteru tej wydzieliny na żółtozieloną, bardziej świadczy o tym, że ma charakter infekcyjny niż alergiczny. Albo fakt że występuje to po jednej stronie, a nie po dwóch, to też bardziej wskazuje na infekcje niż na alergię. Alergia zwykle atakuje po obu stronach naszego naszego organizmu, infekcja potrafi czasem przez moment opanować jedną tylko stronę, choć też tylko w niektórych okresach swojego życia. Kaszel może pojawiać się w reakcji alergicznej i w reakcji wirusowej. Dlatego czasem, szczególnie w pierwszych godzinach występowania objawów, nie wszyscy muszą mieć świadomość, szczególnie jeżeli dotychczas nie wiedzieli że taką alergię mają. Bo jak ktoś już wie i wpadnie rowerem na łąkę w czerwcu, to zdaje sobie sprawę że jego napad kichania czy kaszlu będzie związany z tymi sytuacjami.
Ale bardzo często problemy pojawiają się również wśród nas lekarzy, w tym okresie późnozimowym czy wczesnowiosennym, kiedy wydaje nam się, że co tam takiego może pylić w lutym czy w marcu, i zapominamy że jest to bardzo aktywny okres pylenia drzew: olszy, leszczyny, później w kwietniu dochodzi jeszcze brzoza. Nie widać jeszcze zielonych łąk, zielonych drzew, więc ludzie traktują to, że to taki okres przedwiosenny i myślą, że wszystko co się z nimi dzieje to jest infekcja. Oczywiście są osoby, które wykonają testy i szybko uzyskają diagnozę, ale nie wszyscy od razu się wybiorą do lekarza. Jest szereg różnych sytuacji, które mogą tę diagnozę opóźniać. Czasami pierwszym elementem, który może nam o tym powiedzieć, czy mieliśmy do czynienia z alergią czy też z infekcją jest zastosowanie leku przeciwalergicznego.
Czyli jak lek pomógł to alergia, jak nie – to wirus?
Oczywiście to nie jest jakiś standard, ja mówię o sytuacji takiej partyzanckiej, kiedy ktoś w danym momencie nie ma możliwości umówić się do lekarza. Leki przeciwalergiczne, przeciwhistaminowe, nie mają w sobie takiej tajemnej mocy, żeby jakoś specjalnie wpłynąć na przebieg infekcji wirusowej, ale w przypadku reakcji alergicznej większy czy mniejszy, ale ten efekt w zdecydowanej większości przypadków się będzie pojawiał.
Pamiętajmy, że jesteśmy jednym z najbardziej rozwiniętych krajów świata i problem alergiczny jest bardzo rozpowszechniony, ale i infekcji mamy ogromne ilości, i te tematy wcale nie muszą być rozłączne. Problem polega na tym że jeden temat bardzo nakręca drugi, albo promuje drugi, czyli osoby alergiczne, które nie podjęły właściwego leczenia, nie tyle że obniżają sobie komfort życia, ale obniżają sobie również poziom odporności przeciwko infekcjom wirusowym. I jest to coś, o czym bardzo często zapominamy i coś co sprawia, że te infekcje wirusowe u około 30% naszego społeczeństwa przechodzą zdecydowanie gorzej. Dotyczy to również nieleczonej astmy – alergia bardzo często potrafi niestety przenieść się na poziom dolnych dróg oddechowych, powodując objawy związane są z astmą. Astma nie musi być tylko alergiczna. A niewłaściwe albo niewystarczające leczenie alergii czy astmy albo niepodjęcie tego leczenia, sprawia że owszem w danej chwili obniża nam się komfort życia, ale przede wszystkim otwieramy wrota przeciwko wirusom, których jest tak pełno dookoła nas, że po prostu nie jesteśmy w stanie przed nimi się ochronić. Nieleczona alergia, nieleczona astma sprawia, że ten poziom naszej obrony spada bardzo nisko, bo nieleczona alergia, nieleczona astma, w zdecydowanym stopniu wpływa na stan bariery naszych dróg oddechowych, górnych i i dolnych. Ta bariera to jest błona śluzowa, która po prostu pilnuje tego, żeby wirusy, które tam wpadają, zostały szybciutko zneutralizowane. Po to jest to leczenie, które podejmujemy i w przypadku alergii, i w przypadku astmy, żeby opanować to zapalenie jakim jest proces alergiczny. Problem polega na tym, że ono tak do końca nigdy nie znika i bardzo ważne w tym wszystkim jest to, żeby to zapalenie gasić.
Mamy ku temu skuteczne rozwiązania. Na poziomie górnych dróg oddechowych to są przede wszystkim leki przeciwhistaminowe i glikokortykosteroidy donosowe, na poziomie dolnych dróg oddechowych – przede wszystkim wziewne glikokortykosteroidy, które w genialny sposób potrafią w zdecydowanej większości przypadków bardzo skutecznie to zapalenie zmniejszyć, nie do końca może zawsze zgasić, ale trzymać pod taką dużą kontrolą. Zmniejszenie poziomu tego zapalenia sprawia, że poprawia się stan obrony, tej bariery, tego muru przed wirusami, który mamy. I pacjenci z alergią, którzy nie podejmują tego leczenia, chorują zwykle niestety pod wpływem wirusów, które spotykają, dłużej, ciężej. Częściej pojawiają się u nich powikłania, częściej ta infekcja się toczy, są dłużej wyłączeni z aktywności, pojawia się szereg innych komplikacji. To jest ten efekt domina, który tak często widzimy niestety w medycynie. A pamiętajmy, że mówimy bardzo często o pacjentach, którzy są w sile wieku, tzw. w wieku produkcyjnym: pracują, uczą się itd. I nie podejmując właściwego leczenia alergii, po prostu wystawiają się na atak tychże wirusów, bo te choroby niestety bardzo siebie lubią. Alergia nieleczona, astma nieleczona, to jest takie zaproszenie do tańca wirusów, a one tylko na to czekają. Natomiast bardzo nie lubią jeżeli my podejmiemy leczenie, bo odbudowujemy mur, odbudowujemy barierę. I one już w tej barierze nie mogą poszaleć zbyt mocno.
W niektórych sklepach, ale przede wszystkim w każda apteka bombarduje nas całą gamą różnego rodzaju leków na alergię, dostępnych bez recepty. Czy te leki mają wartość taką kliniczną, czy powinniśmy po nie sięgać?
W sklepie spożywczym na szczęście tych leków akurat nie dostaniemy, tam częściej mamy leki związane z łagodzeniem objawów infekcji czyli różnego rodzaju niesteroidowe leki przeciwzapalne. Leków przeciwalergicznych tam za bardzo nie uświadczymy, a jeżeli takowe tam są pojawiają, to raczej sklep spożywczy niekoniecznie jest gwarantem tego, że mamy do czynienia z lekiem przeciwalergicznym właściwej jakości. Natomiast w aptekach możemy bez recepty otrzymać wiele preparatów przeciwhistaminowych, które są preparatami wysokiej jakości. Ale warto pamiętać, że jest to dobra tak zwana pierwsza pomoc czy nawet samopomoc w takich nagłych przypadkach, kiedy akurat nie jesteśmy w stanie pojawić się w gabinecie i otrzymać recepty od lekarza. Niedobrze by się stało gdyby wyszło nam takie zachowanie w krew. Zresztą te leki w aptekach są wprawdzie dostępne bez recepty, ale jest coś za coś. To zwykle jest mniejsza liczba tabletek za wyższą cenę i zdecydowanie bardziej ekonomicznie opłaca się otrzymać ten sam lek w większej liczbie i na receptę. Bardzo często na tej recepcie może znaleźć się też poziom odpowiedniej refundacji, który sprawi że będzie to bardziej znośny ekonomicznie zakup.
Warto też przy późniejszym kontakcie ze specjalistą zasygnalizować jak ten lek bez recepty zadziałał w danym momencie. Tych preparatów jest ponad 200, nie ma chyba alergologa w Polsce, który wymieniłby chociaż połowę wszystkich preparatów przeciwhistaminowych, które są dostępne na rynku. Śmiejemy się nawet, że wszystkie nazwy kojarzące się z alergią już dawno się skończyły i są coraz bardziej egzotyczne. Warto, by wśród tych leków wybierać te czy prosić o te leki, które nie powodują albo stwarzają niskie ryzyko efektu usypiającego. Pamiętajmy, mówimy o ludziach, którzy najczęściej są bardzo aktywni, prowadzą samochody, operują jakimiś maszynami. Wszyscy zwracają uwagę na kwestie alkoholu i słusznie, natomiast też trzeba pamiętać, że niektóre leki przeciwalergiczne z tak zwanej starej generacji, dostępne również bez recepty, mogą wywołać podobny efekt, takiego znacznego obniżenia sprawności psychoruchowej, spowolnienia reakcji czy nawet senności. Czasami pacjenci, którzy już mają swoją historię leczenia są w stanie sami powiedzieć, który lek wywoływał u nich taką reakcję, a który nie. Ale tu szczególnie apeluję do tych osób, które po raz pierwszy taką decyzję będą podejmowały, by wybierać lek, który ma zmniejszone ryzyko takich efektów.
Wszystko to jest jednak leczenie objawowe, a kluczowe, jak zawsze w medycynie, jest leczenie profilaktyczne. I tu mamy jako alergolodzy magiczną broń w naszych rękach. To jest coś niesamowitego czyli odczulanie, to jest immunoterapia swoista.
Ale zanim powiemy o immunoterapii, to powiedzmy o narzędziu, które tylko i wyłącznie specjaliści wypisują – leki sterydowe. O negatywnym działaniu sterydów żeśmy się naczytali czy nasłuchali, i bywa że pacjent wiedząc ile objawów niepożądanych jest po sterydach, to nawet jak wykupi receptę wypisaną przez alergologa, tego leku nie będzie zażywał, bo będzie się bał. A czy jest czego się obawiać?
Padamy czasami ofiarą wielu stereotypów, że sterydy równa się spadek odporności i wszystkie inne niepożądane działania. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. Wszystko zależy od postaci leku i od dawki, a dawki sterydów w alergologii są od mikrogramów do gramów. Jesteśmy na Podlasiu i ja czasem używam oburzającego być może przykładu, że to tak jakby porównywać łyżkę jakiegoś syropu, który ma w sobie jakiś skład alkoholu, z beczką bimbru z Puszczy Knyszyńskiej. I to alkohol i to alkohol, ale mówimy o kompletnie różnych efektach, dawkach, stężeniach. I niestety czasami sterydy są wrzucane do jednego worka zła niesamowitego. Niesłusznie, bo pamiętajmy że nikt sterydów nie stosuje tak sobie, na wszelki wypadek i zawsze jest jakiś powód. A w alergologii, także w przypadku leczenia astmy, mówimy o postaci wziewnej tychże leków w zdecydowanej większości przypadków i mówimy o dostarczaniu dawek mierzonych w mikrogramach, które trafiają czy to do naszego nosa czy to do naszych oskrzeli i trzeba być naprawdę bardzo zdeterminowanym, żeby doszukiwać się wtedy tych efektów niepożądanych. Mówimy tu o stosowaniu leków, które działają w zdecydowanej większości przypadków po prostu miejscowo i tam robią świetną robotę gasząc to zapalenie. bardzo wielokierunkowo i bardzo skutecznie. Co jest paradoksem, stosowanie takich miejscowych glikokortykosteroidów wbrew pozorom nie obniża odporności, ale podwyższa tę odporność przeciwko infekcjom wirusowym. Bo gasi zapalenie alergiczne.
Ten lek w dużych dawkach potrafi być lekiem immunosupresyjnym, który rzeczywiście potrafi tą odporność obniżać i w dawkach, które są w tabletkach czy w kroplówkach takie działanie rzeczywiście może posiadać. Natomiast w sytuacji alergii, astmy, to są mikrogramy w postaci aerozolu, inhalatorów, które działają w zdecydowanej większości po prostu miejscowo, na poziomie albo górnych albo dolnych dróg oddechowych i one nie mają szansy wywrzeć tych efektów, których tak się wszyscy obawiamy. A w większości przypadków, paradoksalnie, wręcz ten poziom odporności przeciwko wirusom mogą po prostu podwyższyć.
Pan profesor wspomniał o tej magicznej broni na uczulenie – odczulaniu. Co to jest takiego, bo brzmi atrakcyjnie.
Jest to od ponad 100 lat stosowana metoda i uważam, że alergolodzy są bardzo uprzywilejowani spośród innych specjalności, bo mają w swoich rękach metodę, która pozwala im odwrócić zupełnie bieg choroby. Przecież my w większości – jestem też specjalistą chorób wewnętrznych – kiedy pracujemy z wieloma chorobami przewlekłymi, niestety, i to jest naszym wielkim bólem, pomagamy pacjentom w sytuacji, gdy szereg zmian w organizmie niestety jest już nieodwracalnych. Staramy się opóźnić ten postęp choroby albo przywrócić jak najlepsze funkcjonowanie, ale ciągle jest tak, że wiele procesów jest już niestety nieodwracalnych. A to odczulanie ciągle mnie zadziwia, choć tyle lat z tym tematem pracujemy. Jest to sytuacja, w której nasz rozchwiany układ immunologiczny, bo alergia jest swego rodzaju rozchwianiem układu immunologicznego, jego nadmierną aktywnością wobec czegoś co przecież przez tyle lat, tyle tysiącleci nie było dla nas żadnym zagrożeniem (jak pyłki drzew, traw, sieć zwierząt, roztocza kurzu domowego), bywa przywracany do właściwego porządku poprzez proces odczulania. Czyli jest uczulenie, a tu jest odczulanie, ta immunoterapia swoista. Magia tego procesu polega na tym że odczulanie jest przeprowadzone za pomocą dokładnie tego samego alergenu, na który ktoś jest uczulony. Tak proste, a tak genialne w swojej prostocie, że ciągle śmieją się oczy i usta kiedy człowiek sobie myśli, jak fajnie, że tego typu metoda jest. Tylko że jest jedna subtelna różnica. W takim procesie alergicznym nam się wydaje, że tych pyłków jest dużo, że roztoczy kurzu domowego jest dużo, z punktu widzenia samego organizmu one potrafią być miejscowo czasami bardzo przeszkadzające. A w immunoterapii swoistej genialną prostotą tego procesu jest to, że my tego alergenu podajemy więcej. To jest taki atak układu immunologicznego poprzez te większe stężenie alergenu. My oczywiście to bardzo kontrolujemy, robimy to stopniowo, ale w pewnym momencie ten układ immunologiczny jest pod takim atakiem tego alergenu, że zaczyna obojętnieć. Ja czasami mówię, że to tak jak ktoś długo na nas krzyczy – na początku się przejmujemy, ale później myślimy: niech tam sobie krzyczy. W tym odczulaniu pacjent otrzymuje zawsze wyliczoną i indywidualnie dopasowaną dawkę alergenu, ale jest to o tyle więcej niż pacjent jest w stanie spotkać się w naturalnym środowisku, że układ immunologiczny, który wcześniej chciał od razu reagować wobec danego alergenu, dostaję go tyle, że w pewnym momencie mówi „dobra mam tego dość, niech już będzie”. A my później utrwalamy ten proces w ustalonych odstępach czasu. To jest tak genialne swoje prostocie. To jest po prostu powtarzanie podawania nie jakiegoś cudownego leku w odczulaniu, ale dokładnie tego samego alergenu, na który ktoś jest uczulony, oczywiście w odpowiedni sposób przygotowanego w postaci zawiesiny, ekstraktu, tabletek czy kropelek. I gorąco tu do państwa wszystkich tym problemem dotkniętych apeluję, żeby skorzystać z odczulania, bo alergolodzy świetnie sobie z tą metodą radzą.
A aby tej magii doświadczyć, trzeba się zgłosić do poradni alergologicznej przy USK w Białymstoku. Tam uzyskamy pomoc – diagnostykę, leczenie, łącznie z leczeniem w odczulającym.
Tak, zapraszam do naszej poradni alergologicznej. Czasem ten proces odczulania może trwać 4-5 lat, ale efekty są przez kolejne lata. Nie zawsze to 100 proc. uwolnienie od alergii, ale efekt jest zawsze widoczny. To nie tylko mniej leków, ale lepsze samopoczucie i mniejsze ryzyko astmy. I szereg innych korzyści. A jak dobrze poleczymy alergię, czy astmę, lepiej przejdziemy też przez wirusa, mniej ten wirus nam zaszkodzi.