Czy warto prosić o pomoc? Zachowania ryzykowne.
dr n med. Anna Bańkowska-Łuksza
Zdrowie psychiczne było tematem ostatniej audycji z cyklu Pytanie do specjalisty. Gościem prof. Jana Kochanowicza była dr Anna Bańkowska-Łuksza, specjalista psychiatra, kierownik Centrum Zdrowia Psychicznego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku
Cykl audycji “Pytanie do specjalisty” powstał dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego w ramach zadań publicznych w sferze ochrony i promocji zdrowia na realizację w 2024 roku.
Czym są Centra Zdrowia Psychicznego (CZP)?
Od ponad roku na rynku usług medycznych pojawiły się Centra Zdrowia Psychicznego. Jest to system nowoczesnego podejścia do opieki nad pacjentami z problemami psychicznymi. CZP są rodzajem opieki ambulatoryjnej, aczkolwiek nie zawierają tylko poradni, ale też podjednostki tych poradni. W skład CZP wchodzą: poradnia zdrowia psychicznego, zespół opieki środowiskowej oraz oddział dzienny psychiatryczny. Poradnie zdrowia psychicznego były od dawna, natomiast teraz jest w nich zdecydowanie większa ilość psychologów i psychoterapeutów, współpracujących z psychiatrami, pomagających w diagnozie i terapii. Pacjenci mają szerszy zakres terapeutyczny, a psychiatrzy większy komfort pracy. Zespoły opieki środowiskowej to pracownicy, którzy odwiedzają w domach naszych pacjentów. To wykwalifikowani specjaliści, by nieść pomoc pacjentom, którzy z różnych powodów nie są w stanie udać się do poradni, bo są np. obłożnie chorzy, albo z racji objawów choroby psychicznej. W takim zespole są: pielęgniarki, psychologowie, terapeuci środowiskowi, pracownicy socjalni. Nawiązują oni relację z pacjentami, ich rodzinami, starają się przybliżyć opiekę medyczną w środowisku tych pacjentów. To bardzo ułatwia nam psychiatrom dotarcie do pacjentów. Trzeci element CZP to oddziały dzienne psychiatryczne, czynne w ciągu dnia przez ok. 5 godzin. Pacjenci przychodzą tu rano, wychodzą po południu. Mają różne rodzaje opieki: psychoedukację, psychoterapię, terapię zajęciową, różne zajęcia towarzyskie. Taka terapia jest prowadzona przez 10 tygodni. Pacjenci przychodzą pięć dni w tygodniu. Pomaga to im w przełamaniu barier społecznych, poczucia izolacji, zmienia się ich nastawienie do świata, jest im łatwiej funkcjonować i podejmować decyzje.
Jak trafić do takiego Centrum Zdrowia Psychicznego?
Na terenie Białegostoku powstały trzy centra, które obejmują miasto Białystok i sąsiednie powiaty. To CZP na ul. Swobodnej, CZP w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Wołodyjowskiego 2 oraz CZP przy ulicy Radzymińskiej. Nie trzeba żadnego skierowania, aby uzyskać pomoc. Wystarczy się zgłosić do takiej instytucji. Można do nas przyjść i w dniu zgłoszenia uzyskać pomoc psychologia. Psycholog jest pierwszą osobą do kontaktu z pacjentem, przeprowadza rozmowę, odpowiada na pytania pacjentów i stawia wstępną diagnozę. I wtedy podejmujemy decyzję, gdzie kierujemy dalej pacjenta.
A kto powinien się zgłosić do takiego centrum? Jak poznać, że wymagamy pomocy psychiatry, psychoterapeuty czy psychologa?
Warto przyjść, gdy odczuwamy pewien rodzaj dyskomfortu psychicznego, mamy poczucie braku kontroli nad własnym życiem, obniżony nastrój. Gdy taki obniżony nastrój utrzymuje się powyżej dwóch tygodni, pacjent nie ma siły zająć swoimi obowiązkami, czuje się przemęczony, nic go nie cieszy, ma poczucie beznadziei, jak najbardziej powinien przyjść do CZP po pomoc. Nie ma tu ograniczeń wiekowych czy diagnostycznych. Zazwyczaj jest tak, że martwimy się o jesień, gdy jest mniej słońca, dłuższe noce, wszyscy mamy prawo gorzej się czuć, mieć obniżony nastrój. Gdy nie pomaga nam wtedy ciepły koc i herbata, warto przyjść po pomoc. Czasem wystarczy rozmowa z psychologiem, kilka spotkań z psychoterapeutą.
Smutek, dystymia czy depresja? Jak je odróżnić?
To fachowe nazwy, zwłaszcza dystymia, to ostatnio modne słowo. Dystymię cechuje przewlekle obniżony nastrój, nie osiąga poziomu depresji, który trwa co najmniej dwa lata. Mówimy o pacjentach, przewlekle zmęczonych, nie zdolni do odczuwania pozytywnych emocji, niska samoocena, zamartwiają się. Taka mała depresja. Nie warto cierpieć z powodu dystymii, czy depresji, ale przyjść i skorzystać z pomocy specjalistów.
Jak człowiek z zaburzeniami depresyjnymi jest postrzegany przez otoczenie? Czy osoby bliskie mogą mu jakoś pomóc?
Osoby, które doznają zaburzeń depresyjnych bardzo często spotykają się z niezrozumieniem najbliższych, bo rodzina mówi: „weź się w garść”, „leniwy jesteś”, „co się z tobą dzieje”, „chłopaki nie płaczą”. Pacjenci przyznają, że nie ma nic gorszego niż tego rodzaju „wsparcie”. Człowiek gdyby mógł się wziąć w garść, to by się wziął. Pacjenci często czują się samotni, niewiele mówią o swoim cierpieniu, doświadczają go, ale myślą, że im się wydaje, że to minie. A w rzeczywistości mówienie o tym może zmniejszyć napięcie i ułatwić uzyskanie pomocy. Ktoś bliski, komu ufamy nam doradzi, wysłucha, i zachęci do pójścia po pomoc.
Jak wygląda leczenie depresji?
U pacjentów z depresją, główne elementy terapii to jest podjęcie leczenia farmakologicznego oraz wsparcie psychologiczne. Nasze leki są nowoczesne, coraz bardziej skuteczne, dobierane indywidualnie do potrzeb każdego pacjenta. Nie należy bać się leczenia farmakologicznego. Zdarza się, że pacjent przyznaje, że bał się brać leki, nie wykupił ich, bo ktoś mu powiedział: „może nie bierz”, „może Ci zaszkodzić”. Dobrze dobrany lek jest skuteczny, nie wywołuje męczących działań ubocznych. Jedyna trudność – musimy mieć czas i chęć pacjenta do współpracy, aby dobrać właściwy lek. Gdy przepisujemy pacjentowi lek, najpierw sprawdzamy, czy lek jest dobrze tolerowany, nie powoduje objawów ubocznych, następnie oceniany jest efekt terapeutyczny. Dobrze dobrany lek powoduje, że pacjent wraca do aktywności, do pracy, jego życie staje się łatwiejsze. Leki te można stosować wiele miesięcy, jeśli jest taka potrzeba. I nieprawdą jest że są to leki, które uzależniają.
No właśnie, panuje ciągle przekonanie, że jak się zacznie brać leki psychiatryczne, to już nie można przerwać terapii?
Absolutnie, to mit, który istnieje, a nie należy w to wierzyć. Leki stosowane w psychiatrii nie uzależniają. Do dyspozycji mamy wiele grup leków, tylko jedna ma potencjał uzależniający. To benzodiazepiny, przedstawiciel Relanium, które przy dłuższym stosowaniu mogą pacjenta uzależnić. Psychiatrzy stosują te leki bardzo ostrożnie. Są stosowane jako leki uspokajające. Ale nie jest to takie uzależnienie, jak od alkoholu czy narkotyków. Terapia farmakologiczna trwa w zależności od rodzaju choroby i częstości ich nawrotów. Terapia dobierana jest indywidualnie. Trwa kilka miesięcy a czasem wymaga systematycznego stosowania przez wiele lat.
Jak jest ze skutecznością leczenia depresji?
Nowoczesne leki stosowane w leczeniu depresji, to leki, które dają efekt terapeutyczny po 3-4 tygodniach stosowania. Potrzebujemy czasu i cierpliwości pacjenta, aby zadziałały. Po uzyskaniu efektu terapeutycznego, stosujemy je 8 miesięcy, czasem dłużej. Nie odstawiamy leku gwałtownie. Zmniejszamy dawkę, aby sprawdzić jak pacjent się czuje, jeśli nie ma pogorszenia stanu zdrowia, możemy zakończyć terapię.
Co grozi pacjentowi z depresją, który nie podejmie terapii?
Ogromny dyskomfort życia, poczucie nieszczęścia, izolacji, braku siły, poczucie bycia niespełnionym, gorszym. Człowiek nie jest w stanie pracować, funkcjonować w rodzinie. W niektórych przypadkach mogą pojawić się myśli samobójcze. Jeśli macie Państwo kogoś takiego w otoczeniu, polecamy nie czekać, ale udać się do CZP lub na izbę przyjęć psychiatryczną, aby lekarz zweryfikował niebezpieczeństwo, ocenił ryzyko.
Swego czasu dużym problemem były dopalacze. Jakie zagrożenia niosą te substancje dla organizmu?
Przede wszystkim przyjmowanie substancji nieznanego pochodzenia, gdy nie wiemy co jest w środku, nie znamy składu, powoduje, że my lekarze nie potrafimy pomóc pacjentowi, nie mamy antidotum. Przecież jakby ktoś kazał nam wsadzić dłoń do torby, gdy nie wiemy co jest w środku, to się boimy. A młodzi ludzie zazwyczaj nie boją się brać czegoś, co może uszkodzić trwale centralny układ nerwowy. Spotkałam się z pacjentami, którzy mieli w wywiadzie tzw. towarzyskie stosowanie takich środków psychodelicznych, co skończyło się ciężką choroba psychiczną. Mózg jest na tyle delikatny, tak dla nas ważny, że głupotą jest poddawanie go działaniu substancji, których nie znamy, które mogą uszkodzić tkankę mózgową. To może skończyć się naprawdę poważnymi problemami, chorobą psychiczną, inwalidztwem, czy nawet śmiercią.
Na nasz mózg wpływa też na pewno popularna, powszechnie dostępna substancja – alkohol. Kiedy jest ten sygnał, że pijemy za dużo, że nie radzimy sobie z nałogiem? Jak nie dopuścić do takiej sytuacji?
Badania naukowe dowodzą, że alkohol ma działanie depresjogenne na centralny układ nerwowy. Zdarzyło się wśród moich pacjentów, że osoby, które wypiły towarzysko dużą ilość alkoholu, potem przez kilka miesięcy borykały się z obniżonym nastrojem. Alkohol to ogromna zmora naszej cywilizacji. Kardiolodzy wprawdzie są zdania, że warto czasem wypić lampkę wina, aby wzmocnić pracę układu sercowo-naczyniowego, ale psychiatrzy zalecają, by nie pić, a jeśli już, to ostrożnie. Kiedy jest niebezpieczeństwo uzależnienia? Uczono mnie, że nie ma nic gorszego niż systematyczne picie niewielkich ilości alkoholu, gdyż takie picie, najbardziej uzależnia. Kobiety zdecydowanie szybciej się uzależniają od alkoholu, szybciej postępuje ich degradacja. Moja ukochana babcia Leonarda, powiedziała do mnie kiedyś w ten sposób: „wiesz Aniu dlaczego nie piję? Bo mi smakuje. Nie ma takiego alkoholu, który by mi nie smakował, więc nie piję”. Dlatego też mówię do pacjentów uzależnionych na izbie przyjęć: skoro ci smakuje, nie pij. Alkohol zniszczy Ci zdrowie, odbierze rodzinę, pracę, szacunek od ludzi, spowoduje kalectwo i śmierć.
O uzależnieniu mówimy, gdy następnego dnia sięgamy po alkohol, „musimy klinować”.
To wymaga terapii, gdzie po pomoc wtedy się zwrócić?
Mamy dużo ośrodków specjalistycznych w Białymstoku i na terenie województwa. Mamy też wielu terapeutów uzależnień. Można skorzystać z tej naprawdę szerokiej oferty pomocy. Ale jeżeli ktoś ma w domu problem alkoholowy, i ta osoba nie chce się leczyć, bo mu z tym dobrze, sobie radzi, jest też terapia dla osób współuzależnionych – Al-Anon. Pomóc alkoholikowi można okrężną drogą – gdy żona lub mąż pójdą na terapię Al-Anon, nabiorą wiedzy, odporności psychicznej i ta zmiana, może spowodować, że alkoholik pójdzie się leczyć. Jak ktoś żyje z alkoholikiem, cierpi z tego powodu, ustępuje, łagodzi, przyjmuje przeprosiny po ostrym piciu, zalecam spróbujcie tej terapii. Jest cenna do odbudowania poczucia własnej wartości. Jest też terapia dzieci osób uzależnionych – DDA (dorosłe dziecko alkoholika). Te osoby też mogą uzyskać pomoc z racji przeżytych trudności życiowych, poczucia krzywdy, braku poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie, co może mieć wpływ na dorosłe funkcjonowanie.
Ostatnio w mediach zrobiło się głośno o nowych rodzajach narkotyków, są dosyć przerażające obrazki z ulic miast amerykańskich, europejskich. Narkotyki te wkraczają też już do Polski. To chyba też już problem naszego społeczeństwa?
Jak najbardziej, to bardzo niebezpieczny, szybko degradujący, niszczący rodzaj narkotyków, prowadzący do śmierci. Tym bardziej należy się wystrzegać i nie próbować, nie być ciekawym. Spotkałam ludzi, którzy kilka razy wzięli narkotyki i uzależniali się. Każdy z nas ma różne predyspozycje do uzależnień, nie sprawdzajmy tego.
Jakie symptomy powinny nas zaniepokoić u osób bliskich, że coś jest nie tak, że mogą być uzależnione od narkotyków czy alkoholu? Jakie zachowanie powinno wzmóc naszą czujność?
Zmiana sposobu funkcjonowania, pewien sposób izolowania, zmiana trybu życia, spłaszczenie zainteresowań, porzucenie studiów albo pogorszenie się w nauce, pogorszenie społecznego funkcjonowania, unikanie spojrzeń. Zawsze mówię rodzicom, aby od dzieciństwa wspólnie jedli posiłki z dziećmi, nie tyle, aby kulinarnie je wychować, ale gdy jemy wspólnie widzimy wtedy oczy dzieci. Jesteśmy w stanie nauczyć się rozpoznawać ich emocje, a to bardzo ważne, jak je znamy, to gdy dzieje się coś złego, najszybciej z nich to wyczytamy.
Osoby, które zażywają narkotyki często nie mają potrzeby jedzenia, chudną, unikają kontaktów z najbliższymi, mogą też znikać, gdyż potrzebują czasu by dojść do równowagi. Zawsze warto rozmawiać z nastolatkami, aby wiedziały jakie są nasze emocje, czego się obawiamy w temacie narkotyków i alkoholu. Oczywiście tego nie można zrobić przez tydzień czy dwa. To jest budowanie relacji przez lata.
Ja mam wrażenie, że nasz świat jest najbardziej nieszczęśliwy z tego powodu, że jesteśmy populacją ludzi samotnych. Epidemia jeszcze bardziej to pogłębiła. Spotykamy się mniej, rzadziej, nauczyliśmy się funkcjonować tylko w obrębie własnych mieszkań. Sąsiedzi się nie znają, rodziny straciły swoją łączność. To jest tak naprawdę główny problem naszej cywilizacji – samotność. Zawsze mówię, że jak jest jedna osoba, to siedzi i smuci się, jak są dwie – jest już lepiej, pojawia się rozmowa, a gdy są 3-4, to już ujawnia się lepsza energia, jest śmiech, weselsze opowieści. Dlatego należy spotykać się ze sobą, to naprawdę dla nas cenne. Jesteśmy stworzeni do tego, aby żyć we wspólnocie, a nie obok siebie. Im mniej samotności tym mniej problemów i zaburzeń psychicznych.