Piąte spotkanie z cyklu Wielkopostnej Wszechnicy odbyło się 2 kwietnia w świetlicy parafialnej przy parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Białymstoku. Po wieczornym nabożeństwie zgromadzonych przywitał o. Marian, który rozpoczął kolejną edycję wszechnicy i zapowiedział gościa. Prelegentem spotkania był Marek Korniluk z Podlaskiego Towarzystwa Genealogicznego, który przybył w towarzystwie Eugeniusza Siemieniuka.. Temat spotkania „Czy mnie jeszcze pamiętasz? – uchwycone obiektywem” zaintrygował i zarazem zainteresował szeroką publikę.
Pan Marek na wstępie powiedział, że Podlaskie Towarzystwo Genealogiczne to grupa hobbystów, którzy interesowali się historią swoich rodzin i tak zaczynając poznawać swoich pradziadków, odnaleźli swoje korzenie. Obecnie Towarzystwo mieści się przy ul. Świętojańskiej, gdzie we środy w godzinach 16.00-19.00 odbywają się spotkania, na które każdy może przyjść. Szczególne zaproszenie było skierowane do dzieci, ponieważ to dla nich organizowane są gry i konkursy w ramach obecnie trwającego programu, uzmysławiającego ważność historii swojej rodziny i przodków.
To spotkanie nie było typowym wykładem, a raczej luźną rozmową ze słuchaczami. Prowadzący zaczął od pokazania zdjęć dawnej Cerkwi Woskresieńskiej na ul. Sienkiewicza. Następnie pokazał kilkanaście zdjęć z początku XX wieku. Wszystkie fotografie były zdjęciami negatywów, lecz ich jakość była zdumiewająca.
Bardzo ciekawym faktem było ukazanie liczby przodków. Zazwyczaj pamiętamy swoich rodziców i dziadków, niekiedy znamy pradziadków, ale dalej już mało kto zna swoje korzenie, a do siódmego pokolenia mamy 128 przodków.
Wiedzę o naszej rodzinie do 100 lat wstecz można dość łatwo określić, ponieważ istnieją spisy ludności, księgi podatkowe, księgi parafialne. Trudniej jest dotrzeć do informacji o przodkach z wcześniejszych pokoleń. Szczególnym utrudnieniem jest fakt zmiany nazwisk i powszechne stosowanie imienia własnego i otcziestwa (imię ojca). Obecnie potocznie przyjmowanym jest, że nazwiska na –uk to prawosławni ludzie, a jest to błędne. Za przykład podano Kalisz Andrej, zapisywany później z nazwiskiem Andrejuk, bo miał ojca Andrzeja. Takim przełomowym rokiem był 1886 (a później 1967), czyli rok uwłaszczenia. Chłopi dostawali ziemię i byli wpisywani po nazwisku, dlatego to nazwisko już pozostawało w dokumentach. Kolejnym rokiem zmian nazwisk był czas powrotów po bieżeństwie.
Jako jedną z wielu ciekawostek Pan Marek powiedział, że nasi chłopi, którzy byli analfabetami, będąc na bieżeństwie byli postrzegani jako wykształceni ludzie, ponieważ znali sposób uprawy ziemniaka, umieli posługiwać się bronami i innymi maszynami rolniczymi, podczas gdy chłopi w carskiej Rosji bronowali jodłowymi gałęziami.
Obecnie sięganie do korzeni jest co raz bardziej popularne i łatwiejsze dzięki stronom internetowym o tej tematyce. W archiwach zgromadzonych jest 3,5 miliona zdjęć. Członkowie Podlaskiego Towarzystwa Genealogicznego sami na podstawie zgromadzonych informacji katalogują spisy ludności ze względu na miejscowość zamieszkania. Przybyli słuchacze pytali o krewnych z takich miejscowości jak Boćki, Chraboły, Strable, Puchły, Trześcianka, wszystkie te miejscowości były już skatalogowane.
Dla mnie osobiście interesującą ciekawostką było dowiedzenie się że nazwa sieło odnosi się do wsi z cerkwią, a dierewnia to wieś bez cerkwi.
Mirosław Andrejuk
za: woskresienska.pl